WARSZAWA-ŚRÓDMIEŚCIE+SO: rzekome spowodowanie wypadku przez P.N., 0 dowodów/uprawdopodobnień co do kwestii szkody na zdrowiu, łamanie zas. bezpośredniości, brak danych wymaganych (12/2012)

W tym rozdziale - o skandalicznych orzeczeniach i zachowaniach prokuratur i sądów wskazujących na krycie spraw kryminalnych, w których Piotr Niżyński jest pokrzywdzonym, lub inne prześladowanie go.
piotrniz
Site Admin
Posty: 427
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

Re: WARSZAWA-ŚRÓDMIEŚCIE: rzekome spowodowanie wypadku przez P.N., 0 dowodów / uprawdopodobnień co do kwestii szkody na zdrowiu, łamanie zas. bezpośredniości, brak danych wymaganych (XII.2012). PSYCHI

Post autor: piotrniz »

.
Poniżej skan nonsensownego postanowienia sędziego, w którym poświadcza on nieprawdę, że nie były kwestionowane jego ustalenia faktyczne co do wypadku, a także stwierdza nonsensownie, że "takie sprawy to ma zawsze prawo rozpatrywać merytorycznie mimo braku legalnego pisma wszczynającego postępowanie". Oczywiście prawda jest taka, że wtedy się umarza sprawę z braku skargi uprawnionego oskarżyciela, a żadne inne przepisy o sposobie rozpoznawania jej przez sąd (czy to na posiedzeniu, czy na rozprawie; czy to w trybie z aktu oskarżenia, czy w trybie z jakiegoś wniosku...) nie mają zastosowania, gdyż ich stosowanie byłoby skutkiem prawnym w szczególności także istnienia pisma wszczynającego postępowanie (skargi), a skutków tych przecież w następstwie przekroczenia tzw. terminu zawitego z art. 120 §1 k.p.k. musi nie być; samo pismo prokuratora musi stać się cyt. "bezskuteczne", jeśli on przekroczy termin do uzupełnienia braku formalnego (art. 120 §2 k.p.k., końcowe zdanie). Krytykuję ten nonsens tylko dlatego, że na pewno sąd II instancji się z nim zgodzi (on bardzo potrzebuje uznania... jak coś jest niemądre, to chociaż ten argument niech ma, że kolejne instancje się z tym zgadzają), więc z góry uprzedzam o bzdurze i jej aprobatach.
skazanie0001.jpg
skazanie0001.jpg (214.5 KiB) Przejrzano 22328 razy
skazanie0002.jpg
skazanie0002.jpg (132.86 KiB) Przejrzano 22328 razy
skazanie0003.jpg
skazanie0003.jpg (342.98 KiB) Przejrzano 22328 razy
.
Tymczasem w tej sprawie nie ma nawet żadnego dowodu m. in. na taką (czy w ogóle jakąkolwiek) szkodę na zdrowiu E. Palak. To dopiero trzeba by udowodnić; jest póki co jedynie teoryjka (nie pochodząca od naukowca, od biegłego, a tylko ci mogą udzielać wiedzy specjalistycznej sądowi). Tak samo zresztą — że pada zaledwie teoryjka, którą dopiero trzeba by udowodnić, a tymczasem jest zupełnie nieudowodniona — wygląda w tej sprawie sytuacja co do dowodu na to, kto kierował, a ponadto stosuje się nielegalne chwytanie za słowo (w kraju, w którym obowiązuje wolność mówienia, tzn. brak negatywnych konsekwencji za mówienie, a interpretacje zasady swobodnej oceny dowodów z art. 7 k.p.k. i granic tej swobody sędziowskiej muszą to uwzględniać). Zresztą jak tu wnioskować na niekorzyść oskarżonego, gdy ma się non stop na przemian 2 przeciwstawne wersje, że ktoś w "rozmowie kuluarowej" podobno raz mówi "nie ja to zrobiłem", potem rzekomo mówi "ja to zrobiłem", potem znowu mówi "nie ja to zrobiłem" i tak dalej w kółko, jak to zostało zrelacjonowane w zeznaniu policjanta. To są wtedy jakieś żarty, nieporozumienia lub przejęzyczenia i brak poważnego podejścia do tematu. Obowiązuje zresztą, powtórzę, wolność mówienia i za samo mówienie nic nie wolno zrobić, a osoba niewinna ma prawo zawsze powiedzieć, co chce (z wyjątkiem sytuacji zastrzeżonych ustawowo jako sytuacje składania dowodu oraz zgodnych z prawem i Konstytucją zakazów), i nie mieć z tego powodu żadnych nieprzyjemności ze strony państwa, żadnych działań odstręczających. Tyle więc co do kwestii tego, kto kierował. Zupełny tu także jest brak dowodu, niekompletne postępowanie przygotowawcze, żenada i kompromitacja wszystkich tych po kolei organów postępowania karnego (Policja, prokuratura, sąd). Wróćmy jednak do kwestii wykazywania szkody na zdrowiu. Nawet, gdyby policjant tam do szpitala zadzwonił albo np. pojechał (po czym nie ma śladu w aktach, a obowiązek nakazuje w takim przypadku włączyć do akt notatkę urzędową — tak wg art. 143 §2 k.p.k., dotyczy to wszelkich czynności w ramach prowadzenia postępowania karnego) i gdyby o czymś takim mu nawet lekarz wspomniał (nie ma podstaw twierdzić, że tak było, w braku co najmniej jakiejś notatki urzędowej), to i tak nie byłby to żaden dowód. Zgodnie z art. 174 Kodeksu postępowania karnego (zwanego też "k.p.k.") w sprawach karnych nie wolno zastępować przesłuchania świadka treścią jakiejś zaledwie notatki, jakiegoś dokumentu (np. szpitalnego) itp., a zatem gdyby nawet w sprawie był jakiś dokument z tego szpitala, że szpital jest przekonany, iż doszło do złamania, to takie przekonanie nie dowodzi oczywiście prawdy. Potrzebne byłoby przeprowadzenie w postępowaniu przygotowawczym przesłuchania celem ustalenia, czy w szpitalu jest w ogóle świadek na jakąkolwiek okoliczność mogącą dowodzić takiego złamania. (Przy czym świadek nie może się wymądrzać; on ma mówić to, co widział, słyszał itd., a nie dzielić się wiedzą i swymi interpretacjami i domysłami, bo od wiedzy specjalistycznej to są biegli i to jest inny tryb przeprowadzania dowodu niż zeznanie świadka). A zatem: istniał obowiązek wykazania dowodami w postępowaniu przygotowawczym, czy np. ktoś oglądał to rzekome złamanie na prześwietleniu promieniami Roentgena. Nie ma na to żadnego dowodu. Przy czym o ile za dokument pisemny ktoś byłby odpowiedzialny, o tyle za rzucone słowo, np. przez telefon od sekretarki szpitalnej, już nie. W związku z tym — w oparciu o znaną zasadę rozumowania prawniczego, o której uczy się na studiach: tzw. a fortiori (w wariancie a minori ad maius: skoro nie wolno zadowalać się jakimś podanym w ustawie a stosunkowo mocnym dowodem, co jest mniejszym złem zakazanym, to tym bardziej nie wolno czynić większego zła i zadowalać się w danej sytuacji czymś jeszcze od takiego dowodu słabszym) — nie można nigdy poprzestać na takiej informacji ustnej (choćby nawet tu wierzyć, że w tym przypadku jej udzielono), skoro nie można nawet poprzestać na pisemnej (która zapewnia odpowiedzialność i jest dlatego bardziej pewna), tylko trzeba dociekać, czy faktycznie na prześwietleniu ktokolwiek zobaczył jakieś złamanie. Konieczny jest dowód z przesłuchania świadka (patrz art. 174 Kodeksu postępowania karnego -- nota bene nr 1 tutaj kojarzy się z "Pierwszym", czyli premierem, a 74 z moim nrem mieszkania z dzieciństwa: Blatona 6/74, patrz tutaj: viewtopic.php?f=11&t=3246).
W tej sprawie jednak to olali, bo winę w ogóle sobie zmyślili i pozostawili bez jakichkolwiek dowodów, jedynie policjant wygłosił krótko w 1 zdaniu swoją teoryjkę (i to na inny temat niż w akcie oskarżenia-wniosku). [Na podobnej zasadzie Wałęsa ostatnio był przekonany, że to J. Kaczyński spowodował lądowanie w Smoleńsku i śmierć brata, ale mimo głoszenia tego przegrał nawet pozew (w trakcie którego oczywiście zeznawał; wyrażał tam jakieś swoje doświadczenia itd.). Jak tu więc wygrywać sprawę kryminalną na takim dowodzie: "głoszę, że tak było, choć ja osobiście świadkiem tego nie byłem". O kluczowych dla skazania okolicznościach nie powinno się rozstrzygać zaledwie w oparciu o czyjeś poglądy, bo one niczego nie dowodzą.]
Zasada rozumowania a fortiori (w tym przypadku: z zakazu bardziej radykalnego, bo wykluczającego stosunkowo mocny przecież dowód z pisemnego poświadczenia ze szpitala, wynika także mniej radykalny, bo wykluczający tym bardziej "dowód" z ustnego zapewnienia np. od sekretarki przez telefon, zresztą co z ochroną danych osobowych...) jest doskonale znana wszystkim, którzy skończyli studia prawnicze.

Pamiętajmy przy tym, że zgodnie z art. 5 §1 Kodeksu postępowania karnego każdy ma być uznawany za niewinnego do czasu udowodnienia mu winy (analogicznie przy kwestiach niepoczytalności i sprawstwa czynu, który wtedy przestępstwem nie jest; mówi się wtedy podobno o tzw. "zarzucalności" czynu, jak to ujął Trybunał Konstytucyjny), a zatem wina musi być udowodniona w taki sposób, że nie ma w tym przedmiocie żadnych — nierozstrzygniętych dowodami zawartymi w aktach (art. 92 k.p.k.) lub nawet tylko tymi przeprowadzonymi na rozprawie (art. 410 k.p.k., też oczywiście trzeba je zaprotokołować) — znaków zapytania, żadnych białych plam i luk dowodowych. Dopuszczalne jest, u części profesorów, dowodzenie na zasadzie skrajnego nieprawdopodobieństwa opcji przeciwnej, ale tak czy inaczej wedle prawa musiałoby mieć ono to do siebie, że jest tak nikłe, iż w praktyce nie zdarzy się przez to na pewno pomyłka — i wiadomo o tym. (Przykład: 2 osoby złożyły identyczną pracę magisterską. Można uznać za udowodnione, że nie nastąpiło to losowo, lecz było jakieś wspólne dla nich obu źródło tej pracy, być może źródłem tym jest jedna z tych 2 osób.) Nie może zaś być tak, że się zgaduje (niejako "trafia" w ustalenie faktyczne, sędzia spektakularnie domyśla się zaledwie, że był taki fakt) i wcale nie wiadomo, nie jest nijak udowodnione, czy "nietrafienie w prawdę" się nie zdarzy. Jest bowiem taka stara rzymska zasada lepiej pozostawić bezkarnym występek złoczyńcy niż skazać niewinnego (Satius enim esse impunitum relinqui facinus nicentis quam innocentem damnari) — wyryto ją nawet na gmachu Sądu Najwyższego w Warszawie — i w polskim prawie ona również funkcjonuje, bo mówi się (art. 2 Kodeksu postępowania karnego), że "podstawą wszelkich rozstrzygnięć muszą [zawsze] być prawdziwe ustalenia faktyczne", czyli sąd nie może jakby zatwierdzać tego, że z jego winy ustalenia faktyczne są czasem złe, w pewnej części przypadków, stosownie do prawdopodobieństwa (że więc takie przypadki zdarz[aj]ą się w praktyce, np. co setny, a winny nietrafnemu rozstrzygnięciu, a więc niezgodnemu z art. 2 §2 k.p.k. działaniu państwa, jest sędzia). Za każdym razem, przy każdym procesie karnym (biorąc tu pod uwagę całkowity "przerób" sądów, to, ile spraw przez nie przechodzi) ustalenia faktyczne muszą być prawdziwe (chyba że winni są jacyś uczestnicy postępowania), a sąd nie może sprawiać, że tak nie będzie.

Przyślę nawet do nich takie oto pismo:
. . . . . . . . . . . . Uprzejmie proszę o podanie informacji (1), czy w aktach niniejszej sprawy wg sądu znajduje się dowód na to, ile trwał rzekomy uszczerbek na zdrowiu E. Palak.

. . . . . . . . . . . . Proszę ponadto o przysłanie informacji (2), czy w aktach niniejszej sprawy wg sądu znajduje się wymagany prawnie dowód (notatka urzędowa, której wystawienie jest dla organów ścigania obowiązkiem z art. 143 §2 k.p.k.), iż Policja zweryfikowała u źródła swe przekonanie o złamaniu kości prawego śródstopia przez E. Palak (które na k. 3, w linijce było zaledwie domysłem, iż doszło do "prawdopodobnie złamania").
. . . . . . . . . . . . Jak rozumiem ustalenie tej kwestii, czy zostało należycie udowodnione złamanie, mieści się w kompetencjach sądu w razie, gdyby zamierzał przystąpić do merytorycznego rozpoznania sprawy.
. . . . . . . . . . . . A zatem proszę tu także o wskazanie dowodu, że Policja postępowała zgodnie z prawem (w tym m. in., że wyznawaną przez policjanta teorię o szkodzie na zdrowiu zweryfikowała), bez nieświadomego łamania jakiegoś prawa, a jeśli takiego dowodu na skrupulatne postępowanie Policji w tej sprawie nie ma, to o nieczynienie założeń sprzecznych do domniemania (z art. 5 §1 k.p.k. w zw. z art. 380 k.p.k.), iż do sytuacji zarzucanej osobie oskarżonej w rzeczywistości nie doszło — jako że opieranie się na cudzych przekonaniach grozi opieraniem sądowych rozstrzygnięć wyłącznie na domysłach. Czego sąd jak najbardziej ma obowiązek uniknąć.
. . . . . . . . . . . . Na k. 3 jest jedynie informacja, że E. Palak przewieziono do szpitala z hipotezą roboczą, że mogła złamać (tu: że "prawdopodobnie złamała") część jednej z nóg — jak wiadomo, domysł i hipoteza robocza nie jest czymś wystarczającym, by ustalić popełnienie czynu zabronionego, ponieważ do tego potrzebne jest, by to popełnienie nie budziło wątpliwości, a tymczasem cechą każdego domysłu i hipotezy jest to, że przyjmuje się za możliwe, że może też być inaczej. Dlatego też ja w pełni podzielam zdanie p. adw. Kordiala, wykształconego człowieka, iż sprawa jest w stanie stanowczo nie pozwalającym na skazanie, ale jeśli sąd ma zdanie, że znajduje się w aktach (por. art. 92 k.p.k.) dowód, iż policjant postępował skrupulatnie — który to dowód jako jedyny może uchylać naczelne w tym konkretnym postępowaniu (i co za tym idzie jedyne dopuszczalne) domniemanie: iż nie popełniłem zarzucanego mi czynu — to prosiłbym o wskazanie tego dowodu. Dowód ten jest potrzebny, ponieważ zeznanie co do zasady i w każdym przypadku jest dowodem tego i przede wszystkim tego tylko, że zeznający jest przekonany o jakimś fakcie. Czyli wskutek zeznania wiemy, że policjant (albo jakikolwiek inny człowiek) miał jakieś przekonanie i tyle można póki co ustalić, bo przypadki bywają różne, czasem stwierdzane fakty są trudno uchwytne (np. wtrącanie tematyki wierzeń religijnych czy tego, co się myśli o jakichś osobach, lub tego, jak zeznający ocenia różne prawdopodobieństwa itd., co prezentuje się jako rzecz zeznaną). Ludzie potrafią zeznawać rzeczy, co do których nie mają dowodów, lecz w nie silnie wierzą (jak np. wtedy, gdy ktoś bez dowodu zeznaje o "zniszczeniach, których dokonał najemca"). Dopiero, gdy zeznający był faktycznie ŚWIADKIEM zajścia obiektywnych okoliczności będących przedmiotem zeznania, np. widział, że ktoś coś kradnie, widział, że kość pod skórą ulega złamaniu itd. (np. na prześwietleniu promieniami Roentgena), dopiero wtedy przedmiotem zeznania jest nie tylko przekonanie tej osoby, ale i konkretna obiektywna okoliczność. Wydawałoby się to oczywiste dla każdej rozumnej osoby. W związku z tym w niniejszej sprawie nawet zeznanie lekarza mogłoby nie być dowodem złamania nogi przez E. Palak, jeśli by okazało się, że nie doszło do sytuacji, iż lekarz ten widział to, jaki jest stan kości pod skórą. Tymczasem zaś takiego dowodu z zeznania lekarza brak. Skoro więc nawet krótkie, zdawkowe zeznanie LEKARZA nie ustalałoby w sposób pewny faktu złamania nogi, to tym bardziej informacja podana np. przez telefon (zresztą w takim razie z naruszeniem ochrony danych osobowych); a dodatkowo bardziej jeszcze nieoczywista i budząca najwyższe wątpliwości jest wobec tego prawdziwość zeznania policjanta, stanowiącego zresztą co najwyżej dowód pochodny obarczony zgodnie z rozumem wyższą niepewnością i zawodnością niż dowód pierwotny-bezpośredni. Zeznanie to (zeznanie Jacka Grobarczyka) jest zupełnie niewątpliwie, z przyczyn czysto prawnych, obarczone wadą "bezwzględną", jest w każdym przypadku na kanwie tej i każdej podobnej do tej sprawy niedopuszczalne, ponieważ nie powinno się zeznawać, iż jakiś nieoczywisty fakt zaszedł, gdy nie zostało nawet udowodnione (tzn. bezpośrednio doświadczone lub wykazane przesłuchaniem lub opinią biegłego) — i dlatego nie może być przyjmowane za pewnik (za rzecz niebudzącą wątpliwości) — że istnieje jakiś jego świadek. Nie wiadomo, czy lekarz widział na prześwietleniu promieniami Roentgena jakiekolwiek złamanie, wydaje się to zresztą bardzo podważone pismem z 13. listopada br. (sekcja II), wobec tego, skoro nie wiadomo (nie zostało udowodnione zgodnie z zasadami Kodeksu postępowania karnego), czy jest taki świadek, to nie można zakładać, że owo złamanie istniało, a skoro tak, to tym bardziej nie ma już w ogóle żadnej podstawy, by się domyślać, że rzekomy rozstrój zdrowia E. Palak trwał dłużej niż 7 dni.
. . . . . . . . . . . . Ponadto należy pamiętać, że w niniejszej sprawie istnieją 2 stanowiska m. in. co do tego, co się stało dziewczynie — jest zeznanie, że policjant kłamał (zał. 2 pisma poprzedzającego skargę na przewlekłość), i jest jego zeznanie, że ta złamała nogę. W sytuacji istnienia 2 przeciwstawnych wersji, gdy nic tak poza tym nie pozwala rozstrzygnąć między nimi, nie można przyjmować opcji niekorzystnej dla oskarżonego o jakiś czyn z Kodeksu karnego. W działaniach sądu nie może bowiem być żadnej arbitralności (p. orzecznictwo TK przytoczone na s. 3 pisma z 13. listopada br., przypis 2), a skoro żadna inna przesłanka, a więc i żadna zasada rozumowania, nie prowadzi do wniosku niekorzystnego dla oskarżonego, to pozostaje wątpliwość i sąd powinien być mu przychylny. To wydawałoby się oczywiste. Przy tym sam tylko pozbawiony dodatkowego kontekstu fakt, że ktoś jest po stronie oskarżanej, nie uzasadnia dostatecznie nieprzychylności sądu, gdyż to byłaby stronniczość, czyli naruszenie prawa do sprawiedliwego sądu (i zasady tzw. równości broni: jedna ze stron, tj. oskarżyciel publiczny z jego świadkami, ma z samej istoty postępowania większą możliwość wpływać na ustalenia faktyczne sądu), zaś fakt, że jeden ze świadków jest policjantem/funkcjonariuszem publicznym, a drugi poddany ocenie sądu świadek (p. protokół przyjęcia ZEZNANIA ode mnie w zał. 2 przedostatniego pisma, tego poprzedzającego skargę na przewlekłość: założyłem policjantowi sprawę kryminalną) nim nie jest, zdaniem Sądu Najwyższego nie może być podstawą wyższego wartościowania zeznania tego pierwszego (wyrok SN nr II KRN 178/95, wytknięty na s. 13 pisma z 13. listopada br.). W tych tematach patrz też s. 28 pisma z 13. listopada br. Zasada bezpośredniości oczywiście ulega ograniczeniu w postępowaniach, w których sąd orzeka na posiedzeniu, tym niemniej nigdzie w żadnej książce nie głosi się, że ona w ogóle upada i sąd może do woli ustalając fakty działać niesamodzielnie i opierać się na dowodach pochodnych mimo istnienia pierwotnych, a ponadto twierdzono jak dotąd powszechnie w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, że tak czy inaczej pozostaje prawo do rozprawy co najmniej przed jedną instancją, czyli w wyniku odwołania się (sprzeciwu oskarżonego) każde orzeczenie "nakazowe" (tylko na nadesłanych przez oskarżyciela dokumentach oparte) co do zasady powinno być uchylone ze wskazaniem prawa do rozprawy.
. . . . . . . . . . . . Uwagi powyższe oczywiście należy czytać razem z podstawową linią obrony zawartą w piśmie na k. 464 oraz z wnioskami dowodowymi z pisma grudniowego (tego tuż przed skargą na przewlekłość).


Co wy na to, jak uważacie? Rzetelny to był sąd czy wydający gnioty i bzdety?
Nadmieniam, że zasada bezpośredniości obligowała tutaj sąd do zasięgnięcia dowodu ze źródła pierwotnego, jakim jest szpital, ale sąd wolał skazać nie dysponując dowodem na jakąkolwiek istotną okoliczność.
Poza tym jakiekolwiek "domyślanie się", że policjant postąpił prawidłowo itd. (i wszystko sprawdził), jest w tej sprawie w bezpośredniej sprzeczności do art. 92 k.p.k., ponieważ nie zostało to ujawnione w tym postępowaniu co najmniej notatką urzędową (albo protokołem przeprowadzenia danej "czynności sprawdzającej").
piotrniz
Site Admin
Posty: 427
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

Re: WARSZAWA-ŚRÓDMIEŚCIE: rzekome spowodowanie wypadku przez P.N., 0 dowodów / uprawdopodobnień co do kwestii szkody na zdrowiu, łamanie zas. bezpośredniości, brak danych wymaganych (XII.2012). PSYCHI

Post autor: piotrniz »

Zażalenie:
zazalenie.jpg
zazalenie.jpg (62.34 KiB) Przejrzano 23047 razy
Oczywiście miałem tu na myśli tylko tyle, że ja stosunkowo mało jestem obeznany z prawem, bo nie robiłem studiów prawniczych. W porównaniu ze zwykłą osobą z ulicy jestem jednak istotnie lepiej zorientowany w sprawach karnych i cywilnych, kojarzę też sporo przepisów Konstytucji.
Skrótowe sformułowanie zażalenia (bez wyszczególniania zarzutów) może pomóc w Sądzie Najwyższym w razie, gdyby udało się obalić zasadę, że nie ma kasacji od takich spraw. Tam bowiem przygotowali jakieś lewo wyglądające orzecznictwo, iż jeśli w kasacji powtarza się zarzuty, które podnoszono już w II instancji, to kasację się oddala. Nie ma do tego podstawy prawnej. Zaś z drugiej strony przedstawiciele SN głoszą, że gdy nie ma zarzutów wpisanych w środku odwoławczym, tj. jest on sporządzony nieprofesjonalnie, to dokonuje się najpełniejszej, wszechobejmującej kontroli instancyjnej: każdy aspekt sprawy jest badany na nowo.
[Oczywiście, jak to zwykle bywa w przypadku Sądu Najwyższego, wspomniane nadużyciowe orzecznictwo dot. kasacji, czyli spraw karnych w Sądzie Najwyższym, jest obliczone na efekt "niesłusznych urazów, resentymentów, wytykania Sądowi Najwyższemu, że źle orzeka w sprawach, które w ogóle mnie nie dotyczą i w których może ma rację". Może być też jakoś bronione, w swej łagodniejszej formie. U nich te liczne nadużycia są często tak właśnie kreowane: w rzeczywistości mnie osobiście niezbyt szkodzą, jako ataki są nietrafne, ale są na bardzo podobne tematy i potencjalnie by zaszkodzić mogły. Zobaczmy np. na tę skargę o stwierdzenie niezgodności z prawem, w której wedle SN nigdy nie przysługuje przywrócenie terminu, nie ma nawet prawa, by o nie wnioskować. Niby ten temat, choć miałem coś takiego, że w ogóle za późno mi ta skarga wynikła, to nie jest o moim słynnym nakazie zapłaty. Ja źle rozumiem prawomocność, on tu nie był prawomocny, więc tą skargą i tak nie powinienem sobie zawracać głowy. To jest podstawowa wymówka. Powstaje niesłuszny resentyment, z ewentualnego zarzutu wizerunkowego następnie oni wychodzą obronną ręką, co jeszcze wzmacnia ich prestiż. Niesłuszny. Ale przy tym z drugiej strony zobaczmy, jaki to wielki obciach państwa, gdyby zasądzone było na moją rzecz jakiekolwiek odszkodowanie od Skarbu Państwa! Tego należy unikać. Zaś w większości przypadków drogę do takiego odszkodowania otwiera dopiero wspomniana skarga o stwierdzenie niezgodności z prawem. Aby więc takich przypadku w moim przypadku, można nawet walić na oślep po wszystkich, utrudniając wszystkim wnoszenie takich skarg, a co za tym idzie dochodzenie odszkodowania, np. przez wspomniany brak wniosku o przywrócenie terminu. Zresztą on obliczony był nieco pod sprawę mojego dziadka i tekstu "Gapi się jak to cielę w malowane wrota", o którym już pisałem przy odpowiednim wpisie na forum o sądach (tym o orzecznictwie SN pomagającym bandyckim nakazom zapłaty).]
piotrniz
Site Admin
Posty: 427
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

Re: WARSZAWA-ŚRÓDMIEŚCIE: rzekome spowodowanie wypadku przez P.N., 0 dowodów / uprawdopodobnień co do kwestii szkody na zdrowiu, łamanie zas. bezpośredniości, brak danych wymaganych (XII.2012). PSYCHI

Post autor: piotrniz »

.
ORZECZENIE NARUSZA TEŻ ART. 6 UST. 3 PKT D KONWENCJI O OCHRONIE PRAW CZŁOWIEKA I PODSTAWOWYCH WOLNOŚCI (ROZUMIANY WŁAŚCIWIE, CZYLI BEZ DYSKRYMINACJI OSÓB NIEPOCZYTALNYCH) --

ODMAWIA MI SIĘ PRAWA DO PRZESŁUCHIWANIA ŚWIADKÓW PRZEZ TAKIE POMIJANIE ROZPRAWY WBREW MEJ WOLI I WBREW WYRAŹNYM PROTESTOM NA PIŚMIE (P. NP. SEKUNDA 2:02:49 NAGRANIA) I PRZEZ POSPIESZNE ZAŁATWIANIE TEMATU, TZN. SKAZYWANIE MNIE, NA POSIEDZENIU.


Prawda, że nielegalne to sądownictwo i że w nosie ma wszystkie standardy?...
Oczywiście w Strasburgu standardowo przegrywam, p. tutaj: viewtopic.php?f=11&t=7380. Polski TK ma przychylne orzecznictwo co do ponadustawowego rozumienia "czynu zagrożonego karą" i "odpowiedzialności karnej" (art. 42 ust. 1), ale mniejsza z tym może?...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Sąd Okręgowy najprawdopodobniej w związku z powyższym uchyli postanowienie, a rząd wydał zarządzenie w Monitorze Polskim o Żandarmerii Wojskowej pod numerem "1231" pewnie tylko po to, by pokazać, że nie kontroluje sytuacji i nie wie, jak to tam będzie z moją sprawą.
Jednakże uchylenie żałosnego postanowienia przez Sąd Okręgowy (zamiast wezwania oskarżyciela do uzupełnienia skargi, co też powinien zrobić, a nawet umorzenia postępowania, co najwyraźniej też powinien zrobić) jako "kroczek w dobrym kierunku" bynajmniej nie świadczy o rzetelności tego sądu. To chwyt pod publiczność, by im przyklaśnięto, że potrafią, jeśli jest to słuszne, obalić jakiś rażąco zły werdykt. Mimo to później zawsze we wszystkich sprawach przegrywam. Tak w środku postępowania to oni potrafią czasem orzec po mojej myśli, zdarza to się raz po raz. Natomiast zawsze koniec jest taki, że przegrywam -- w każdej sprawie. Proszę więc sobie przez to nie podnosić o nich mniemania. Dbanie o PR przez rząd to nie jest żadna rzetelność.
Z góry też od dawna dają mi do zrozumienia spikerzy, że mogę nawet nie marzyć o uwzględnieniu mych słusznych argumentów co do tego, że wniesiona przez prokuratorkę tzw. namiastka aktu oskarżenia nie zawiera dokładnego określenia czynu ze wskazaniem sposobu jego popełnienia (i dlatego powinna być zmuszona do uzupełnienia jej w tym zakresie w terminie 7 dni). A nie zawiera. Powinna być o ruchach cielesnych (tych, które zaistniały, lub tych, które powinny były zaistnieć a nie zaistniały). W jakikolwiek sposób opisanych, byle nie myliło się to z innym czynem. Oczywiście można to w różny sposób wyrażać, nie trzeba też być jakoś skrajnie dokładnym, bo to nie jest film (nawet często słów nie trzeba dokładnie cytować), ale coś na kształt filmiku powinno dać się nakręcić na podstawie takiego opisu. Choćby w przybliżeniu, żeby było wiadomo, o co tu chodziło. A w tym zarzucie nie ma nic takiego. Jest tylko o tym, że przemieszczał się obiekt fizyczny (względem innych obiektów, np. drogi). To nie jest to rozumienie "ruchów fizycznych sprawcy", o których mówi się od dawna w doktrynie przy definiowaniu czynu w prawie karnym. Ale ten temat to oczywiście zupełnie zlekceważą, bo po prostu by przegrali. Aż nawet przez wytykanie tego tematu można przegrać w ogóle zażalenie, które inaczej by się wygrało z przyczyn propagandowych, dla pokazania rzekomego "poziomu" SO. Prokuratorka tu po prostu nie wie, co mi zarzucić, jakie czynności, więc zmyśla coś o stanach psychicznych ("ostrożność") czy o pojęciach prawnych ("obowiązek zachowania szczególnej ostrożności"), a gdyby napisała wprost, że np. "nie wciskał hamulca", to by przegrała z pierwszym z brzegu świadkiem, który stwierdził "chyba próbował hamować", nie mówiąc już o tym, że i tak nie ma dowodu na jej tezę. Tymczasem tutaj może być co najwyżej jakieś fikcyjne niby to niezgadzanie się z rażącym łamaniem zasad przez Sąd Okręgowy, ale jednak tak, żeby mnie później skazano. Ciągle te jatki ze skazywaniem, nakazami, zakazami muszą się mnie imać. A właśnie tutaj nie ma prawa być skazania, już z przyczyn formalnoprawnych zarzut taki nie powinien stanąć w sądzie. Pokazuje to fragment filmu w aktach od sekundy 1:36:28 i następnie, streszczając, na s. 2 dokumentu z tego oto wpisu (p. pkt 3).
piotrniz
Site Admin
Posty: 427
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

Re: WARSZAWA-ŚRÓDMIEŚCIE: rzekome spowodowanie wypadku przez P.N., 0 dowodów / uprawdopodobnień co do kwestii szkody na zdrowiu, łamanie zas. bezpośredniości, brak danych wymaganych (XII.2012). PSYCHI

Post autor: piotrniz »

Dodatkowe pismo:
Załączniki
1.jpg
1.jpg (286.7 KiB) Przejrzano 22890 razy
2.jpg
2.jpg (367.46 KiB) Przejrzano 22890 razy
3.jpg
3.jpg (383.15 KiB) Przejrzano 22890 razy
4.jpg
4.jpg (382.57 KiB) Przejrzano 22890 razy
5.jpg
5.jpg (367.74 KiB) Przejrzano 22890 razy
6.jpg
6.jpg (366.26 KiB) Przejrzano 22890 razy
7.jpg
7.jpg (339.21 KiB) Przejrzano 22890 razy
8.jpg
8.jpg (339.45 KiB) Przejrzano 22890 razy
9.jpg
9.jpg (309.85 KiB) Przejrzano 22890 razy
10.jpg
10.jpg (312.1 KiB) Przejrzano 22890 razy
11.jpg
11.jpg (351.05 KiB) Przejrzano 22890 razy
12.jpg
12.jpg (331.12 KiB) Przejrzano 22890 razy
13.jpg
13.jpg (359 KiB) Przejrzano 22890 razy
14.jpg
14.jpg (361.54 KiB) Przejrzano 22890 razy
15.jpg
15.jpg (380.94 KiB) Przejrzano 22890 razy
16.jpg
16.jpg (395.61 KiB) Przejrzano 22890 razy
17.jpg
17.jpg (370.65 KiB) Przejrzano 22890 razy
18.jpg
18.jpg (382.23 KiB) Przejrzano 22890 razy
19.jpg
19.jpg (337.21 KiB) Przejrzano 22890 razy
20.jpg
20.jpg (370.37 KiB) Przejrzano 22890 razy
21.jpg
21.jpg (292.04 KiB) Przejrzano 22890 razy
22.jpg
22.jpg (379.49 KiB) Przejrzano 22890 razy
23.jpg
23.jpg (369.56 KiB) Przejrzano 22890 razy
24.jpg
24.jpg (349.66 KiB) Przejrzano 22890 razy
25.jpg
25.jpg (306.37 KiB) Przejrzano 22890 razy
26.jpg
26.jpg (385.31 KiB) Przejrzano 22890 razy
27.jpg
27.jpg (368.14 KiB) Przejrzano 22890 razy
28.jpg
28.jpg (377.31 KiB) Przejrzano 22890 razy
29.jpg
29.jpg (375.67 KiB) Przejrzano 22890 razy
30.jpg
30.jpg (354.75 KiB) Przejrzano 22890 razy
31.jpg
31.jpg (359.58 KiB) Przejrzano 22890 razy
32.jpg
32.jpg (380.63 KiB) Przejrzano 22890 razy
33.jpg
33.jpg (373.19 KiB) Przejrzano 22890 razy
34.jpg
34.jpg (376.82 KiB) Przejrzano 22890 razy
35.jpg
35.jpg (314.64 KiB) Przejrzano 22890 razy
36.jpg
36.jpg (259.04 KiB) Przejrzano 22890 razy
zal1-1.jpg
zal1-1.jpg (231.71 KiB) Przejrzano 22890 razy
zal1-2.jpg
zal1-2.jpg (231.92 KiB) Przejrzano 22890 razy
zal1-3.jpg
zal1-3.jpg (158.86 KiB) Przejrzano 22890 razy
zal1-4.jpg
zal1-4.jpg (179.4 KiB) Przejrzano 22890 razy
piotrniz
Site Admin
Posty: 427
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

Re: WARSZAWA-ŚRÓDMIEŚCIE: rzekome spowodowanie wypadku przez P.N., 0 dowodów / uprawdopodobnień co do kwestii szkody na zdrowiu, łamanie zas. bezpośredniości, brak danych wymaganych (XII.2012). PSYCHI

Post autor: piotrniz »

pismo0001.png
pismo0001.png (1.55 MiB) Przejrzano 22723 razy
pismo0002.png
pismo0002.png (2.47 MiB) Przejrzano 22723 razy
.
ORZECZENIE NARUSZA TEŻ ART. 6 UST. 3 PKT D KONWENCJI O OCHRONIE PRAW CZŁOWIEKA I PODSTAWOWYCH WOLNOŚCI (ROZUMIANY WŁAŚCIWIE, CZYLI BEZ DYSKRYMINACJI OSÓB NIEPOCZYTALNYCH) --

ODMAWIA MI SIĘ PRAWA DO PRZESŁUCHIWANIA ŚWIADKÓW PRZEZ TAKIE POMIJANIE ROZPRAWY WBREW MEJ WOLI I WBREW WYRAŹNYM PROTESTOM NA PIŚMIE (P. NP. SEKUNDA 2:02:49 NAGRANIA) I PRZEZ POSPIESZNE ZAŁATWIANIE TEMATU, TZN. SKAZYWANIE MNIE, NA POSIEDZENIU.


Prawda, że nielegalne to sądownictwo i że w nosie ma wszystkie standardy?...
Oczywiście w Strasburgu standardowo przegrywam, p. tutaj: viewtopic.php?f=11&t=7380. Polski TK ma przychylne orzecznictwo co do ponadustawowego rozumienia "czynu zagrożonego karą" i "odpowiedzialności karnej" (art. 42 ust. 1), ale mniejsza z tym może?...
ODPOWIEDZ