SĄD NAJWYŻSZY: Skandaliczne orzecznictwo co do spraw karnych. Sąd odziera pokrzywdzonych ze środków bronienia się przed niesprawiedliwością, powołując się przy tym na teorie wzięte z sądów kościelnych

Skandaliczne orzeczenia lub zachowania sądów. W sprawach Piotra Niżyńskiego. Czy z naszych podatków utrzymujemy darmozjadów, a politycy i tak wygrają, co zechcą?
piotrniz
Site Admin
Posty: 427
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

Re: SĄD NAJWYŻSZY: Skandaliczne orzecznictwo co do spraw karnych. Sąd odziera pokrzywdzonych ze środków bronienia się przed niesprawiedliwością, powołując się przy tym na teorie wzięte z sądów kościel

Post autor: piotrniz »

Moim zdaniem te orzeczenia to jest zdecydowanie sprawa kryminalna; nazwisko sędziego od sprawy V KK 491/17 to Klugiewicz (patrz dowód tutaj) — niem. klug = mądry, a zatem pasuje to do ironicznego tematu afery podsłuchowej: do restauracji "Sowa i przyjaciele", bo sowa to symbol mądrości (aferę zorganizowano chyba po to, by bardzo nagłośnić następnie orzeczenie, w którym Sąd Najwyższy coś napisze wywodzącego na manowce odnośnie paragrafu o pozyskiwaniu informacji podsłuchowych bez uprawnienia; afera też kojarzy się z komunikatorami internetowymi, np. ICQ, bo autor Gadu-Gadu to znany programista Marek F. [Futrega]).

Numer sprawy "491" — powtarzający się tutaj w aż 2 przypadkach nietrafnego co najmniej na pierwszy rzut oka orzecznictwa SN — opiera się zaś na takiej oto symbolice: 4 = "dobry" (ocena w szkole), 91 = "przed 92" ("my jeszcze jesteśmy przed tym paragrafem, nie usłyszeliśmy jeszcze o nim), "jeszcze nie 92".
Rażące naruszenie art. 92 k.p.k., niewywiązanie się z obowiązku, który on sądownictwu i prokuraturze stwarza, będzie tutaj czymś pochwalonym. Czyli do olania nadaje się arcyważny problem, że sądy orzekają w oderwaniu od materiału dowodowego i na założeniach i przesłankach faktycznych, które nie były ujawnione w postępowaniu.


Przykładem jest np. sprawa, którą mi wytoczono o rzekome spowodowanie wypadku i złamania obu nóg. Nie ma to pokrycia w aktach sprawy. Doszło do wrobienia mnie, jak to swoją drogą udowodniłem, zarzut jest lipny i nie na temat, bo nie ma nic na jego poparcie w aktach, a gdyby nawet go poprawić na delikatniejszy, co do którego są pewne ślady w aktach ("złamanie kosteczki jednej z nóg"), to i tak trzeba by czynić założenie (które jest właśnie nielegalne: sprzeczne z art. 92 k.p.k., bo nie ujawniono takiego faktu w aktach, a powinni to zrobić jakąś notatką urzędową), że tam była jakaś weryfikacja (bo, niech wyjaśnię, w aktach jest tylko to, że policjant wygłasza, iż "ze złamaniem przewieziono ją do szpitala", a parę stron wcześniej on w notatce z tego samego dnia napisał tylko, że przewieziono do szpitala, ma "prawdopodobnie" złamanie; ale skąd on miałby wiedzieć, i to wiedzieć na pewno, że to aż złamanie, to jest niewyjaśnione, więc w zasadzie to on głosi swe przekonania; jednakże z naruszeniem art. 92 k.p.k. można by próbować domniemywać, że on tę bzdurę jakoś sprawdził, tylko że to właśnie jest nielegalne), a poza tym zasada bezpośredniości (narzucona z kolei przez art. 7 k.p.k. w zw. z art. 2 § 2 k.p.k., a także tutaj zwłaszcza art. 8 § 1 k.p.k.; ścisłe jej sformułowanie można znaleźć w podręcznikach) wyklucza takie opieranie się na cudzych ustaleniach faktycznych — sąd musi sam samodzielne to ustalić bezpośrednio u dostępnego źródła dowodowego, tj. na rozprawie lub poprzez analizę dokumentów [w tym przypadku szpitalnych — np. jakieś fotografie z prześwietlenia promieniami Roentgena oraz orzeczenia lekarskie], jeśli rozprawę się pomija.

Orzecznictwo to zmierza więc w stronę uniemożliwienia wybronienia się z sytuacji, w której wskutek sprawy politycznej w sądach obu instancji wygrywa sprawa oparta na zarzucie bez pokrycia, tj. bez dowodu. Jak sobie z czymś takim radzić (tj. z przegraną w I instancji, a potem w II, mimo braku jakiegokolwiek — mniejsza już z jego jakością czy wiarygodnością — dowodu w sprawie, który by był na okoliczność zarzutu, czyli stwierdzał to, co w nim zarzucane, albo coś, z czego to następnie można wywnioskować zgodnie z logiką i na podstawie ujawnionych w sprawie danych)? Naturalna odpowiedź to "skierować sprawę do kasacji" i tak też chętnie odpowiedzieliby uczciwi politycy. Bo przecież nie będzie tak, że sam premier czy jakaś tam inna ważna postać powie, że orzeczenie jest do wyrzucenia, i to załatwia sprawę (choć takie rzeczy też się zdarzają, są jakieś ustawy o unieważnianiu wyroków, ale to dotyczy raczej przypadków masowych). Czyli kasacja jest tutaj właściwym środkiem. A to orzecznictwo idzie w kierunku, który zapewnienie urzeczywistniania się tej sprawiedliwości społecznej (wyrażającej się w uchyleniu czy unieważnieniu wyroku) wyklucza i który podtrzymuje niesprawiedliwość.
piotrniz
Site Admin
Posty: 427
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

Re: SĄD NAJWYŻSZY: Skandaliczne orzecznictwo co do spraw karnych. Sąd odziera pokrzywdzonych ze środków bronienia się przed niesprawiedliwością, powołując się przy tym na teorie wzięte z sądów kościel

Post autor: piotrniz »

A oto wskazówka, że temat jest kryty przez TVN24:

"Sąd Najwyższy zwany jest przez prawników trzecią instancją" -- to cytat z https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju ... 76140.html.
Otóż ja się z taką nazwą nie spotkałem (chyba że u prawników-polityków, np. u Kalisza z SLD), nigdy, to jest wręcz ironia, bo wiadomo, że to nie przejdzie, a kasacja czy skarga kasacyjna rządzi się swoimi prawami i są one bardziej restrykcyjne niż przy zwykłej apelacji.

Jest to, jak można się domyślać, pewna aluzja do gigantycznej afery podsłuchowej przenikającej aż do orzecznictwa SN ("Klugiewicz" jako ten mądry, "Sowa i przyjaciele" z afery podsłuchowej jako "mądrość-Sąd Najwyższy i przyjaciele [adwokaci]"). Że wysługują się telewizji, pośrednio ponoć samemu papieżowi i jego zachciankom. Prawnicy często próbują, "na zasadzie trzeciej instancji, co nie jest dopuszczalne", ale SN się im sprzeciwia. I to może dobrze. Zostawmy ten temat. Prawnicy źle próbują, prawnicy i ich klienci chcą trzeciej instancji, a przecież — jak wiadomo (patrz powyższe orzecznictwo czy nawet w pewnym małym zakresie także podręczniki) — SN to coś innego, SN to mimo wszystko jednak nie jest zwykła "trzecia instancja". A zatem: wina prawników i ich klientów.
Winy SN tu ja, TVN24, jakby nie widzę, choć się ocieram o temat i pokazuję, że o nim słyszałem.

Ot taki właśnie tu w tym cytacie widać schemat rozumowania.
ODPOWIEDZ