Wspominałem tu o kompromitującym orzeczeniu
III CZP 66/17, w którym Sąd Najwyższy -- wbrew słusznym propozycjom Rzecznika Praw Obywatelskich -- zupełnie sobie zlekceważył prawo wyższego rzędu, czyli omawianą tu od pierwszego wpisu w tym wątku
Konwencję o prawach osób niepełnosprawnych, i zamiast niej ciągle się powoływał na Kodeks postępowania cywilnego, choć jest z nią wyraźnie sprzeczny i to do tego stopnia, że jedną rzecz mówi Konwencja, odwrotną rzecz mówi Kodeks i
vice versa: nie ma tu hierarchii ogólnikowe-bardziej szczegółowe, lecz w praktyce analizę prawa można by zacząć od którejkolwiek z tych norm, tj. przepisu Konwencji albo przepisu Kodeksu postępowania cywilnego, bo oba mówią o tym samym. Jeden mianowicie, art. 12 Konwencji, mówi, że każdy chory psychicznie ma zdolność prawną na równi z każdym innym człowiekiem, bez różnic i ograniczeń w prawach, drugi: art. 12 Kodeksu cywilnego -- że po ubezwłasnowolnieniu się jej nie ma. Podobnie też art. 13 Konwencji zapewnia równy dostęp do sądu osobie niepełnosprawnej i innej osobie (przy czym dla Konwencji, jak to ogólnie się przyjmuje w aktach prawa międzynarodowego, które nie uwzględniają przecież polskich znaczków, "osoba" jest to po prostu konkretny człowiek, nie ma czegoś takiego, że osoba to człowiek plus ten, kto przy nim stoi i za niego robi różne rzeczy), podczas gdy art. 65 Kodeksu postępowania cywilnego nie pozwala wnieść pozwu osobie "bez pełnej zdolności do czynności prawnych", czyli upośledzonej psychicznie.
Sąd Najwyższy wolał jednak stosować prawo niższego rzędu, czyli art. 12 Kodeksu cywilnego, i orzekł, że ubezwłasnowolniony częściowo małżonek nie może wnieść pozwu o rozwód.
Jak się okazuje, orzeczenie to było przejawem korupcji (tj. nacisków telewizyjnych: realizuje się linię spikerów TV i papieża w zamian za pieniądze).
Oczywiście to, że ja to wytykam, nic nie poprawi, może być co najwyżej jeszcze gorzej: inni się zaczną solidaryzować, bo może lud jak to zwykle bywa "daje się robić totalnie w konia co do swych praw" i w związku z tym "szerokie poparcie mędrców już na pewno uśmierzy wszystkie wątpliwości".
Oto szczegóły. Zajmijmy się najpierw postacią zamordowanego za czasów rządów premier Kopacz Łukasza Masiaka (dziennikarza Łukasza Masiaka z Mławy, który jest jakby ideowo moim sobowtórem, ponieważ ja ostatni adres stałego zameldowania miałem przy ul. Mławskiej w Rypinie; a ponadto jest możliwa
-- lubiana przeze mnie i brata w dzieciństwie i polegająca na szukaniu takich par słów, w których jest to możliwe bez uszczerbku dla polszczyzny -- zabawa w zamienianie pierwszych liter między (1) personaliami prezes PKP z czasów katastrofy kolejowej Marii Wasiak a (2) słowami "Waria[t] Masiak"; tymczasem mojemu blogowi jacyś ludzie robili reklamę w Internecie, że to jest "blog schizofrenika, który nie jest świadom swojej choroby" -- otóż kojarzenie mnie przez pryzmat etykietki "ten schizofrenik" jest bardzo nietypowe i sprawia, że aż "Wariat Masiak" [i, w takim razie, także postać Marii Wasiak] dodatkowo jeszcze staje się aluzją do mojej osoby).
Otóż przeddzień śmierci Łukasza Masiaka, która nastąpiła 14.6.2015, czyli dzień 13 czerwca, to dzień specyficzny: wyznacza się go tak, jak moją datę urodzenia, czyli przez przyjęcie pewnej cyfry i następnie 2 razy zwiększanie dotychczasowego wyniku o cyfry kolejne. A zatem działania 1, 1+2, 1+2+3 tworzą cyfry 13.6, zaś działania 2, 2+3, 2+3+4 tworzą cyfry 25.9, czyli moją datę urodzenia.
Sprawa tego przedednia odpowiada też mojemu interesowaniu się próbami zrobienia przez sędziego jakiejś "potrzebnej" sprawy z ubezwłasnowolnienia mnie (że aż "potrzeba" zawiadamiać prokuratora, by się tym zajął; jest to błędne stanowisko, bo jak podano we wspomnianym krytykowanym tu orzeczeniu III CZP 66/17
"Stanowisko to wymaga jednak oceny także w świetle aktów prawnych wyznaczających współczesne standardy międzynarodowe dotyczące sytuacji prawnej osób dotkniętych niesprawnością intelektualną. W aktach tych podkreśla się, że instrumenty ochrony osób z zaburzeniami psychicznymi powinny być wolne od automatyzmu i oparte o zasadę minimalnej ingerencji w autonomię jednostki, gwarantowaną także na poziomie konstytucyjnym (art. 30 i art. 31 ust. 1 Konstytucji RP), a w konsekwencji ukierunkowane na utrzymanie jej zdolności do czynności prawnych (por. Rekomendację Komitetu Ministrów Rady Europy nr R(99)4 z dnia 23 lutego 1999 r. w sprawie zasad dotyczących ochrony prawnej dorosłych niemogących samodzielnie prowadzić swoich spraw).").
Tymczasem ja właśnie jestem w takim przededniu, jak mnie ostrzegała sędzina na pierwszej rozprawie (że będzie teraz rozważać zawiadomienie prokuratora o tym procesie).
W każdym zaś razie:
Biuletyn Radia Watykańskiego z 13.06.2015 r., czyli przedednia śmierci Masiaka, zawierał przemówienie papieża do włoskiej Najwyższej Rady Sądownictwa. Jego tytuł to "Bronić wartości i człowieka". Zacytujmy:
Trzeba bronić autentycznych wartości oraz godności człowieka i jego rzeczywistych praw. Wskazał na to Papież, przyjmując w Watykanie członków ważnego włoskiego organu państwowego, jakim jest Najwyższa Rada Sądownictwa.
„Sama globalizacja, jak słusznie przypomniano, niesie z sobą również aspekty możliwego zamieszania i dezorientacji, kiedy przyczynia się do wprowadzania zwyczajów, koncepcji, a nawet norm obcych danemu społeczeństwu – mówił Franciszek. – Wynika stąd niszczenie korzeni kulturowych, które przecież powinno się respektować. A dzieje się tak pod wpływem tendencji, które należą do innych kultur, rozwiniętych gospodarczo, ale etycznie osłabionych (por. adhortacja apostolska Evangelii gaudium, 62). Wielokrotnie, poruszając ten problem, mówiłem [ot ich cała nadzieja w SN: będą już tylko bezmyślnie cytować swe korupcyjne pewnie orzecznictwo!] o kolonizacjach ideologicznych. W tym kontekście głębokich wstrząsów korzeni kulturowych ważne jest, by władze publiczne, w tym także sądownicze, wykorzystały przysługującą im przestrzeń, aby utwierdzić i wzmocnić podstawy ludzkiego współistnienia przez odzyskanie podstawowych wartości”.
Ojciec Święty wskazał, że chrześcijaństwo daje tym wartościom prawdziwy fundament, którym jest miłość Boga, nieodłączna od miłości bliźniego:
„Wychodząc od tych podstaw, można skutecznie zahamować również takie zjawiska, jak wzrost przestępczości [czy raczej groźba wzrostu wskaźników przestępczości, wskutek ujawnienia afery... – przyp. mój] w jej formach ekonomicznych i finansowych czy plaga korupcji, którymi są też skażone demokracje najbardziej rozwinięte. Trzeba koniecznie interweniować nie tylko karnie, ale również wychowawczo [o, proszę, jak tu ze mną walczy... "wychowawcze" oddziaływanie to takie, w którym inna osoba nie jest od nas wyżej przede wszystkim przez przymus, choć przecież też to jest istotne, lecz zwłaszcza na zasadzie posłuchu, jaki ma (kojarzy się to też z relacją rodzica z dzieckiem, czyli, od strony prawnej, przedstawiciela ustawowego z tym, kto nie ma pełnej zdolności prawnej; natomiast co znaczy w prawie słowo "karne", to wiadomo (sprawy karne = sprawy o przestępstwo, pasują tu te różne lipy przeciwko mnie wytaczane); a zatem: "koniecznie NIE TYLKO postępowania karne przeciwko Niżyńskiemu, temu człowiekowi z Mławskiej, zawsze źle zameldowanemu, ALE TEŻ sprawa o ubezwłasnowolnienie"], zwracając się szczególnie do młodych pokoleń, oferując antropologię, która nie byłaby relatywistyczna, i model życiowy będący w stanie odpowiedzieć na wzniosłe i głębokie inspiracje ludzkiego ducha. W tym celu instytucje [rząd, parlament, ale nie SN?] powołane są, by odzyskać strategię o większym rozmachu, skierowaną na promowanie osoby ludzkiej i pokojowego współistnienia”.
Franciszek przestrzegł też przed niewłaściwym stosowaniem pojęcia praw człowieka, które w rzeczywistości jest z nimi sprzeczne:
„Słusznie też w obecnych czasach kładzie się szczególny akcent na prawa człowieka, które stanowią podstawowy trzon uznania istotnej ludzkiej godności. Należy to czynić, nie nadużywając tego pojęcia, co ma miejsce, gdy chce się pod nie podciągnąć praktyki i zachowania, które zamiast promować i gwarantować godność człowieka, w rzeczywistości zagrażają jej czy wprost ją naruszają. Sprawiedliwości nie wymierza się abstrakcyjnie, ale uwzględniając zawsze człowieka w jego rzeczywistej wartości, jako istoty stworzonej na obraz Boga i powołanej, by działać tu na ziemi na Jego podobieństwo” – powiedział Papież do włoskiej Najwyższej Rady Sądownictwa.
Można tu jeszcze dodać, że w kolejnym artykule z tamtego dnia był taki oto fragment w środku:
Papież zaznaczył, że wie o inicjatywach formacyjnych, jakie w obrębie katolickiego ruchu skautowego we Włoszech są podejmowane, gdy chodzi o znajomość Biblii i Ewangelii.
zaś jeszcze kolejny artykuł zaczynał się następującymi słowami (Wschód kojarzy się u spikerów poniekąd z przestępczością, zgodnie z tytułem serialu "Kryminalnaja Rossija", choć też i ze wschodnią Europą):
[Tytuł artykułu] Ojciec Święty o relacjach ze Wschodem. Istnieje problem z wypełnieniem w praktyce na Ukrainie traktatu z Mińska. Jednak w kościelnych relacjach ze Wschodem nie brakuje nadziei, czego znakiem będzie obecność ... teologa [prokuratora?] na prezentacji encykliki o ekologii [ekologia jest u papieża prawdopodobnie symbolem Banku Ochrony Środowiska, w którego domu maklerskim przegrałem sporo pieniędzy, ponad 2 mln. zł, z uwagi na gigantyczną spekulację przeciwko mnie zorganizowaną u największych bogaczy przez zapewne skarbówkę] oraz coraz większa wola świętowania Wielkanocy pod wspólną datą. Wątek ten znalazł miejsce podczas papieskiego spotkania z uczestnikami światowych rekolekcji kapłańskich. [Pamiętajmy, że powyżej były Włochy, jeśli chodzi o sądownictwo]
Sami widzicie – nadaję się na wroga publicznego numer jeden! To też już wiadomo. Musi być prokurator na procesie.
Otóż powyższe przemówienie była to po prostu "ustawiona" po bandycku (może w telewizji polecili SN sobie to wtedy przeczytać) lekcja przygotowawcza na temat tego haniebnego bla-bla, które napisał Sąd Najwyższy pod koniec orzeczenia
III CZP 66/17, jak gdyby autor był jakimś księdzem i filozofem moralistą, a nie sędzią. Poniżej jego żałosne w istocie argumenty, bo nie ma w nich powołania się na żadną podstawę prawną (gdy tymczasem po prostu
art. 91 ust. 2 Konstytucji mówi, że gdy art. 12 Kodeksu cywilnego stwierdza "zdolności prawnej ci nie mają", a art. 12 Konwencji stwierdza "zdolność prawną mają wszyscy chorzy psychicznie zupełnie identycznie z wszystkimi innymi ludźmi" -- przy czym pojęcie zdolności prawnej jest dobrze znane w nauce i wiadomo, co znaczy -- to należy stosować Konwencję, a nie polski kodeks).
Sąd Najwyższy tymczasem jakoś tak dziwnie, jak ksiądz, zaczyna tu zaciągać przy uzasadnianiu (patrz w ww. orzeczeniu s. 9, od drugiego akapitu):
Przyznanie osobie częściowo ubezwłasnowolnionej zdolności procesowej w procesie o rozwód, a w tle – ["w kwestii ślubu z Kościołem jestem też, oprócz kasy, która jest na pierwszym planie"?] w innych niemajątkowych sprawach małżeńskich – stanowiłoby zasadniczą zmianę normatywną, w sytuacji jednoczesnego braku adekwatnych mechanizmów zabezpieczających interesy osoby dotkniętej niesprawnością. Interpretacja taka nie uwzględniałaby w dostatecznym stopniu rozległych skutków prawnych, jakie pociąga za sobą rozwód w sferze prawa rodzinnego, w tym w zakresie stosunków majątkowych, prawa spadkowego i administracyjnego, w szczególności wówczas, gdy – jak w sprawie, w której wynikło przedstawione zagadnienie prawne – małżonkowie posiadają wspólne dzieci. Konsekwencje rozwodu mogą być szczególnie dotkliwe właśnie dla strony dotkniętej niesprawnością intelektualną. Przyznanie takiej osobie – w obecnym stanie prawnym – zdolności procesowej musiałoby ponadto obejmować przypadki, w których występuje ona w roli pozwanego, z tym skutkiem, że zarówno po stronie czynnej, jak i biernej procesu osoba taka działałaby w pełni samodzielnie, z pominięciem kuratora, który mógłby wystąpić co najwyżej w roli pełnomocnika procesowego, jeśli byłoby to możliwe w świetle art. 87 k.p.c., przy czym pełnomocnictwo musiałoby zostać udzielone samodzielnie przez stronę.
O czym to do diaska jest? To w Sądzie Najwyższym pracy w polityce się już zaczynamy podejmować?... "To dobre, a to złe"?
Przecież art. 91 ust. 2 jednoznacznie rozstrzyga, którą z wersji należy stosować! Tu nie ma miejsca na zaciąganie akcentami moralnymi i "szukanie dobrego", skoro wiadomo, że w starciu dwóch rzeczy nie do pogodzenia górą musi być Konwencja. Zaś jej przepisy przecież nie dają się z niektórymi polskimi pogodzić, np. to, że broń Boże ubezwłasnowolniony choćby częściowo (czyli nie tak bardzo chory) małżonek nie może wnieść pozwu o rozwód, jeśli mu tego nie zatwierdzić jakiś inny człowiek. Przecież to jest stawienie jednego człowieka pod drugim w kwestii dostępu do sądu, a to z uwagi na niepełnosprawność intelektualną tego pierwszego, co oznacza pogwałcenie art. 13 Konwencji.
Zważywszy na to, że tutaj przemówienie papieskie było w przeddzień śmierci człowieka nazwiskiem Masiak, trafne wydaje się zestawienie tego z wulgarnym kawałkiem hiphopowym z takim to oto tekstem:
Ty w komrze przed księdzem, w dłoni z jego kutasem. Nim połknąłeś, to jęknął, zamiast masuj to Massey
(
Młodziak – Farmazony). Pasuje dziwnym trafem i (1) do żałosnego robienia ze mnie wroga publicznego nr 1 (gdyż sędzia właśnie "rozważa" zawiadomienie w mojej sprawie prokuratora o toczącej się sprawie celem wystąpienia przez niego z wnioskiem o ubezwłasnowolnienie; oczywiście pokazałem im te wszystkie argumenty prawne, włącznie z konwencją i postawą wszystkich ważnych organów), i to pod koniec podobno istnienia instytucji ubezwłasnowolnienia, którą rząd, jak twierdzi, właśnie likwiduje (K. Michałkiewicz, pełnomocnik rządowy), i jednocześnie (2) do aktualnego tematu w mediach "pedofilia duchownych".