Poza tym "ustawiono" (dobrano, a nie wzięto pierwszą wolną) sygnaturę (numer) sprawy w repertorium II C: II C 1113/16. Jest to wyjaśnione na blogu http://www.bandycituska.pl przy omawianiu tej sprawy we wpisie "Druzgocące dowody na to, że sądy manipulują sprawami..." (23.05.2017).
Jest to sprawa o ochronę dóbr osobistych w sprawie pewnej pogróżki kierowanej przeciwko mnie przez dawnego wynajmującego. Wydawałoby się, że nie można nikogo atakować pogróżkami, bo to burzy spokój życia prywatnego - w ochronę prywatności (prawa człowieka) wlicza się też ochrona dobra osobistego: bezpieczeństwa. O osławionym "poczuciu bezpieczeństwa" jako dobru osobistym pisał już Sąd Najwyższy, np. w sprawie I CSK 358/07:
A co wymyślił w mojej sprawie sąd I instancji - Sąd Okręgowy w Warszawie? Uzasadnionym interesem, dla którego można poświęcić ochronę tego dobra osobistego, wynikającego z utwierdzonej prawami człowieka autonomii życia prywatnego, mogą być sprawy ekonomiczne. Majątkowe (bez dodatkowych zastrzeżeń - choćby nawet jakieś "drobiazgi majątkowe" miliarderów; nie stosuje też ten sąd np. zastrzeżenia, że naruszenie czyichś dóbr osobistych musiałoby zajść w jakimś stanie wyższej konieczności, gdy w żaden inny sposób swego dobra majątkowego naruszać nie można -- nie, to jest standard, że wolno, nie musi być to być jedyne wyjście). Takie prawo do nieomal nieograniczonego poświęcania dóbr osobistych widać na dole przedostatniej strony wyroku, który w całości wklejam poniżej.Sytuacja taka nie tylko narusza (...), lecz narusza także dobra osobiste. Chodzi o godność oraz poczucie pewności i bezpieczeństwa (...)
Ponadto sąd wciskał mi na s. 8, że niby tylko "w celu" zlikwidowania zagrożenia zniszczeniem mienia wytoczyłem sprawę, a ponieważ mienie zostało już od tego dawnego wynajmującego zabrane, przed dniem wydania wyroku, to (w domyśle) sprawa nadawała się do umorzenia ("bezprzedmiotowość" - brak tematu, celu postępowania). Przeoczył sąd w tym jakoś jednak represyjną oraz polegającą na stwierdzeniu winy (ku przestrodze na przyszłość) rolę procesu, stwierdzając w środkowym akapicie przedostatniej strony, że postępowanie "stało się bezprzedmiotowe i już z tego względu powództwo podlegało oddaleniu". Jakoś ja nie mogę się pod tym podpisać, na czymś mi tutaj mimo wszystko zależało. A zatem kolejny nonsens prawny.
Na koniec dodam, że protokolantka Kinga KOSICKA może nie bez powodu się tak nazywa (może o jakieś "koszenie kasy" tu chodzi - mówi się tak czasem o zarabianiu: "kosić hajs", tutaj choćby jest przykład). Obok rzeczy fundamentalnych w sądzie, jak "podsłuch", m. in. nie zaprotokołowała dobrze niektórych moich wypowiedzi, przekręcając ich sens. Aczkolwiek miało to pomniejsze znaczenie z punktu widzenia sentencji wyroku i tylko w kilku kwestiach mogłoby na czymś zaważyć.