We współczesnym samochodzie podatny na włamania jest zwykle i hamulec, i kierownica (p. moje doświadczenia z wypożyczonym Nissanem w Meksyku). Hamulec może przestać działać, a kierownica może najpierw np. zacząć działać opornie (wprawdzie zmienia kierunek jazdy, ale z opóźnieniem i o mniejszy kąt niż by to wynikało z ruchów -- jak gdyby samochód był w poślizgu i kontrola nad nim była utrudniona).
wciśnięcie hamulca we współczesnym samochodzie to broń Boże ne jest sprawa w prosty sposób przekładająca się na działanie układu hamulcowego względem kół. Przede wszystkim naciśnięcie takie wywołuje sygnał elektroniczny. Co do zasady powinien on następnie zostać przetransportowany do np. tylnych kół, gdzie włączy działanie prasy hydraulicznej, zresztą poniżej zadania współczesnego hamulca:
- uruchamianie prasy hydraulicznej wobec kół z odpowiedniej strony samochodu,
- ograniczanie wtrysku paliwa,
- wyłączenie tempomatu.
Zależnie od poziomu wciśemnięcia hamulca np. ograniczenie wtrysku paliwa jest większe lub mniejsze. Nie jest to bynajmniej prymitywna, mechaniczna sprawa.
Gdzie można o tym poczytać? Nie wiem. Jeśli ktoś z Państwa zna w Internecie takie miejsce, to proszę o tym tutaj napisać.
Nadmieniam, że to spikerzy z TV zaczęli się przyznawać do takiej metody powodowania wypadków (nadawcą sygnałów dla elektroniki jest zapewne GPS, są gotowe opcje w programie [czy stronie intranetowej] do jego satelitarnej obsługi pozwalające na włamania do elektroniki z najróżniejszymi ciekawymi efektami). Pasuje to idealnie do moich doświadczeń. Nie satysfakcjonuje na tym tle hipoteza punktowego i chwilowego rozlewania jakiejś cieczy, bo trudno to zrobić dokładnie w konkretnym momencie bezbłędnie, tak, by autentycznie ucierpiał samochód jadący z tyłu a ofiara zamiast tego nic nie zauważyła -- i by nie ucierpiał nikt inny. Osoby za to odpowiedzialne musiałyby chyba dużo ćwiczyć, co jest jakimś niewyobrażalnym łajdactwem i trudno o to kogokolwiek podejrzewać. Przecież cieczy mogloby rozlać się za mało albo właśnie za dużo; gdyby była jej umiarkowana ilość, to koła by się nie ślzgały autentycznie, Ale przede wszystkim nie pasuje tu to, że doskonale wiadomo, kiedy poślizg nastąpi, gdzie -- że to się udaje tak skoordynować. (Mam dowody z prasy, artykuły aluzyjne z przedednia.) A tymczasem ruch uliczny nie jest tak do końca przewidywalny, zaś zaszkodzenie samochodowi w ten sposób mogłoby się w danym konkretnym przypadku nie udać.
Zwracam też uwagę na nazwę znanej marki, od której nawet ja mam problem: Skoda ("szkoda"). Pasuje to do, mającej chyba korzenie watykańskie, metody doboru osób (także miejsc itp.) do złej sprawy po nazwisku czy nazwach.
KAŻDY NOWOCZESNY SAMOCHÓD JEST NA TO PODATNY! Jeździjmy więc ostrożnie na trasach międzymiastowych, aby się nie zabić ani nie zabić kogoś innego.
Widziałem różne takie dziwne rzeczy, np. samochód po dachowaniu koło okolicznego sklepiku, do którego często chodzili robotnicy z działki. Nie było poszkodowanego drugiego samochodu. Trasa jest ruchliwa, ale nie aż tak, że są korki, jakiś ciąg aut na jezdni. Jak to możliwe, że dokładnie w tamtym punkcie miał wypadek -- na jezdni "obok" sklepiku (mam gdzieś tego fotografie)? Chyba tylko podsłuch+jego dodatkowe funkcje dla elektroniki to dobrze wyjaśniają.