Należy tu nadmienić, że zgodnie z Kodeksem etyki zawodowej adwokatów (http://www.nra.pl/dokumenty/2018.01.30_ ... licony.pdf) "W razie sporu między adwokatami, należy wyczerpać przede wszystkim możliwości jego polubownego rozstrzygnięcia lub skorzystać z pośrednictwa właściwych władz adwokatury". Odsyłanie mnie zatem w sprawie zwrotu pieniędzy do sądu cywilnego (większość ludzi w takich sprawach korzysta z pomocy prawnika) jest w bezpośredniej sprzeczności do tego przepisu. Adwokat musiałby walczyć z adwokatem w sądzie, co jest kuriozalne.
§ 1.
2. Naruszeniem godności zawodu adwokackiego jest takie postępowanie adwokata, które mogłoby go poniżyć w opinii publicznej lub poderwać zaufanie do zawodu
Zważywszy na to, że umowa nie określała sposobu rozliczenia się w razie przedwczesnego jej wypowiedzenia, to winę za to niedookreślenie wynagrodzenia ponosi sama pani adwokat (nota bene zaledwie od 2 lat była wpisana na liście adwokatów, gdy z nią zawarłem umowę). Zważywszy następnie też na to, że umowa określała wynagrodzenie w sposób niepodzielny, to w sytuacji wypowiedzenia przedterminowego należeć się powinien zwrot całości wpłaconej sumy. Trudno bowiem inaczej o konsensus czy choćby o uczciwe określenie stawek. Stawki podlegające płaceniu, należne - nie mogą być "z głowy", np. z głowy jakiegoś biegłego.§ 50.
1. W sprawach finansowych obowiązuje adwokata w stosunku do klienta szczególna skrupulatność.
2. Adwokat ma obowiązek poinformować klienta o wysokości honorarium lub o sposobie jego wyliczenia (np. na podstawie czasu pracy).
Zacytuję jeszcze Kodeks cywilny:
(Szkodą samą w sobie oczywiście nie jest tu mniejsza ilość pieniędzy, ponieważ to jest równoważone -- o ile tylko nie dochodzi do wyzysku, tego zaś Kodeks cywilny zabrania -- przez pracę. W tym przypadku niewykonaną. A zatem adwokat ma więcej czasu a mniej pieniędzy: jest to podsumowanie tego, co samo wypowiedzenie oznacza. Jest to sytuacja niekorzystna może wizerunkowo, również niekorzystna z punktu widzenia potrzeby szukania kolejnego klienta, aczkolwiek w przypadku adwokatów to jest standard. Nie jest to natomiast per se jakaś strata majątkowa oznaczająca obowiązek zapłacenia pełnej kwoty przez klienta. Na podobnej zasadzie np. to, że ma się np. mniej o samochód, ale więcej o pieniądze, bo się ten pojazd sprzedało, samo w sobie nie jest szkodą w wysokości wartości tego samochodu. Mimo, że się go straciło. Podobnie też nie występuje dochód w wysokości wartości tego samochodu, choć jest to jakieś przysporzenie. Jedno i drugie jest to tylko zmiana rodzaju jednych aktywów na drugie, w sprawach dotyczących rzeczy i praw majątkowych, zaś w sprawach o usługi pieniądz płacony jest nie tyle za rzecz, co za poświęcony czas i pracę. W związku z tym brak pieniądza, gdy za to jest czas i możliwość robienia czego innego, sam w sobie nie jest szkodą. Szkody występują np. wtedy, gdy dochodzi do jakiegoś aktu wandalizmu; albo gdy jedna strona płaci pieniądze, a druga nie wywiązuje się ze świadczenia należnego -- przypadki "0 za coś" to bardzo oczywiste przypadki straty, czyli jednego z 2 rodzajów szkody. Oczywiście, mogą być też przypadki straty w niepełnym wymiarze: "dostałem za mało świadczenia w zamian za przekazane pieniądze", na przykład. W omawianej sprawie tak nie jest. Natomiast "0 w zamian za nic" to nie jest żadna szkoda. Chodzi zaś tutaj w ustawie o dalsze ewentualne szkody takiego stanu rzeczy; to, że należna jest tylko część wynagrodzenia, a wynagrodzenie za część niewykonaną nie, jest już ustalone przez sam powyżej zacytowany tekst ustawy. W przypadku adwokatów trudno sobie w ogóle wyobrazić jakieś istotne tutaj szkody tego, że będzie on miał więcej czasu i może podejmować się innych zleceń, natomiast ma za to mniej pieniędzy o te moje -- jakieś istotne dodatkowe szkody występujące przy tym fakcie, w wyniku wypowiedzenia, na zasadzie normalnego następstwa. Zachodzi zatem sytuacja braku obowiązku naprawiania jakiejkolwiek szkody.Art. 756.
§1. Dający zlecenie może je wypowiedzieć w każdym czasie. [...] w razie odpłatnego zlecenia zobowiązany jest uiścić przyjmującemu zlecenie część wynagrodzenia odpowiadającą jego dotychczasowym czynnościom, a jeżeli wypowiedzenie nastąpiło bez ważnego powodu, powinien także naprawić szkodę.
Zauważmy, nie jest tak, że ilekroć wypowiedzenie następuje bez ważnego powodu, to zleceniobiorcy przysługuje pełne wynagrodzenie, a to na podstawie prawa do zrekompensowania utraconych korzyści. Ustawa musiałaby brzmieć inaczej, żeby coś takiego z niej można było wywnioskować. Obecnie regulacją bezwzględnie obowiązującą jest to, że przysługuje tylko część wynagrodzenia, zaś dodatkowy obowiązek pokrycia różnorakich potencjalnie pojawiających się szkód dotyczy spraw następczych względem wygaśnięcia umowy, a nie stanowiących jego istotę. Istotą wygaśnięcia umowy, tym, co jest z nią tożsame, jest zaś to, że jedna ze stron nie realizuje dalej zlecenia, a druga ze stron -- zgodnie ze względami sprawiedliwości -- pokrywa tylko część jego wartości.)
Ale jakie to ma znaczenie? Podobnie, jak i fakt, że co rusz kompletnie nie było kontaktu, całymi dniami pani adwokat nie odbierała telefonu, musiałem dzwonić ponad godzinę bez przerwy, w ciągłych 2-minutowych seriach, by w końcu ktoś odebrał; że kancelaria była zawsze albo zamknięta, albo jakaś tam jedna stara pani siedziała w mieszkaniu prywatnym i nie chciała mnie nawet wpuścić do środka; że ta adwokat się umawiała i nie przychodziła, bez uprzedzenia; że innym razem zmieniała umówione terminy? Na domiar złego przy takiej postawie podawała jeszcze nieraz wymówki nieprawdopodobne, w rodzaju nagłe przeziębienie, co sprawiało wrażenie arogancji i złośliwości i tak to każdy inny rozsądny człowiek w końcu musiałby na moim miejscu zacząć odbierać. Ponadto, jak zgłosiłem i na co przedstawiłem wydruki, kilka razy straszyła mnie Policją (stalkingiem) wymuszając brak kontaktu -- już po wypowiedzeniu umowy, gdy chciałem uregulować sprawy finansowe.
Jest to niewątpliwie wszystko działanie haniebne i poniżające, czyli podlegające pod Kodeks etyki adwokackiej, a zatem postawa sądu izby adwokackiej -- złożonego przecież z przedsiębiorców, ludzi biznesu -- przypomina tę właściwą dla partyjnych aparatczyków, a nie bezstronnych arbitrów.
Na koniec powtórzę: należna jest zawsze z tytułu umowy tylko część wynagrodzenia ("odpowiadająca wykonanej części zlecenia"). W związku z tym nie ma po stronie adwokata szkody na zasadzie utraconej korzyści, w wysokości kwoty pozostałej, bo tzw. w prawie "korzyść utracona" (jeden z 2 rodzajów szkody, obok straty na majątku) oznacza oczywiście korzyść należną a nieuzyskaną. A więc musi ona być wedle prawa należna w czasie, gdy się to ocenia i postuluje istnienie szkody. Tutaj tak nie jest; należna jest tylko część kwoty, o której już była mowa, nic więcej się więc (w oparciu tylko o samo filozofowanie na temat prawa) nie wyciągnie.