Sygnatura w prokuraturze:
PR 3 Ds 267.2017 (tymczasem 267 to nr artykułu Kodeksu karnego, który jest o pozyskiwaniu informacji bez uprawnienia przy użyciu rozwiązań technologicznych). Właściwie to nie garnąłem się zbytnio, żeby złożyć takie zawiadomienie (po prostu Policja uparła się, by procesowo, tj. w trybie k.p.k., traktować mój wniosek z działu VIII k.p.a. dot. złej obsługi zgłaszających się ewentualnie świadków w kwestii podżegania do przestępstw przeciwko mnie). Niezbyt miałem czas zawiadamiać tym bardziej z tego powodu, że perspektyw powodzenia takie zawiadomienie praktycznie nie ma, jak się non stop przekonuję. O dźwiękach wspominałem już pod koniec 2014 r. w swym
zawiadomieniu przeciwko Policji, generalnie dotyczącym zatrzymania z 28.11.2014 r. przy wchodzeniu do mego domu, ale wspominającym także (może w jednym z pism uzupełniających) o dźwiękach dręczących mnie na komisariacie (w postanowieniu o odmowie wszczęcia postępowania przygotowawczego prokurator odniósł się do tego w jednej linijce wymieniając jakiś tam rzekomy skrótowy powód, wzięty z katalogu możliwych), zaś wcześniej -- odnosząc tu się do kwestii torturowania mnie dźwiękami -- już przykładowo w grudniu 2012 r. mogłem się przekonać, jak Policja na ul. Wilczej doskonale o istnieniu problemu wie, bo byłem tam zatrzymany na ponad 24 godz.). Ponadto w czerwcu 2013 r., gdy sąd oddalał moje zażalenie w sprawie z Pragi Południe, też z kolei ten organ doskonale słyszał, co się dzieje. A i tak nic nawet na ten temat nie powiedział. Spikerzy nawet chyba wtedy wspominali coś o posiedzeniu, oni zawsze starają się być w kontekście mego życia i mówią na aktualny temat. Jeszcze w dodatku na krótko przed posiedzeniem wyszedł jakiś sędzia czy sekretarz z pokoju na tym samym piętrze i na mój widok powiedział "niestety".
W obecnym prawie trudno jest podważyć istniejące postanowienie sądu na temat odmowy wszczęcia śledztwa -- podważyć w tym sensie, że śledztwo jednak wszcząć (bo tak poza tym takie postanowienie nie wiąże; w każdej sprawie sądy mogą po swojemu oceniać dowody, interpretować przedkładane im dane). Nie jest dopuszczalne wnoszenie kilka razy sprawy o to samo. Wprawdzie różne prokuratury mogą takich spraw ze sobą nie powiązać, a nawet w tej samej mogą tego nie zauważyć, ale co do zasady nie jest legalne (i skończy się umorzeniem, nawet, jeśli omyłkowo do tego dojdzie) podjęcie na nowo postępowania zakończonego odmową wszczęcia śledztwa czy dochodzenia
bez pojawienia się dodatkowych dowodów. Zwłaszcza, jeśli to sąd ostatecznie orzekł o nieprowadzeniu sprawy: wówczas nawet Prokuratorowi Generalnemu nie przysługuje prawo uchylenia takiego postanowienia -- w obecnym Kodeksie postępowania karnego. W przypadku niezasadnych postanowień prokuratury (o odmowie wszczęcia postępowania przygotowawczego) PG ma natomiast takie prawo.
Z kolei sprawą do przedyskutowania, wypróbowania w orzecznictwie jest możliwość traktowania niezgodnego z prawem postanowienia o odmowie wszczęcia śledztwa jako bezskutecznego ("niebyłego"; pominięcie, zlekceważenie go). Chodziłoby tu oczywiście o jakąś kwalifikowaną niezgodność z prawem, aby nie było tak, że jakieś drobne różnice w spojrzeniu na ocenę dowodów, mieszczące się w zakresie swobody, są ciągle na nowo wyciągane jako argument; powinno tu więc chodzić o jakieś rażące naruszenia prawa, np. naruszenie obowiązku przestrzegania prawa w związku z obowiązywaniem w Polsce zakazu poplecznictwa (pomagania przestępcom po popełnieniu przez nich przestępstwa, polegającego na udaremnianiu postępowania karnego). Ewentualnie zaś inną opcją poradzenia sobie z problemem złych orzeczeń sądowych (pochodzących w dodatku zapewne od sędziów-przestępców, jak to jeszcze podkreślają spikerzy tortury) może też być zmiana prawa.
Z omówionych tu względów nie jest mi na rękę ciągłe wnoszenie nowych zawiadomień, ilekroć tylko pojawią się nowe dowody. Dziś to nic nie da. Lepiej zachowywać argumenty na przyszłość, gdy organy procesowe zostaną naprawione i nie będą już tak niesprawiedliwe.