Piotrek JAKI??? w praktyce: OSKARŻANIE PIOTRA NIŻYŃSKIEGO PRZEZ POLICJĘ. Akt oskarżenia bez określenia sposobu i inne naruszenia
: wt lut 06, 2018 9:30 pm
Podkreślam to "Piotrek JAKI???", bo każdy, kto przejrzał blog http://www.bandycituska.pl, widzi, że w sądach jest jakaś poważna dziwna kolaboracja w sprawie inwigilowania. Zapewne polityczna. (Wspominałem np. o tym w skargach do premiera, o których tu na forum też można poczytać, w innym dziale oczywiście.) A zatem stawianie mnie przed sądem, podawanie do sądu, czynienie podsądnym to w zaistniałej sytuacji jest prawdziwa kompromitacja. Gdy wchodzę do tego sądu, torturuje mnie on dźwiękiem (tym samym, od którego nie mogę uciec od początku 2013 r., nie udało mi się to), tak, jakby silił się na to, bym zwariował. Kierownictwo nic z tym nie robi. W dodatku gdyby się temu przyjrzeć bliżej, zaraz podobno wyszłoby na jaw, że pracownicy wręcz na bieżąco pomagają, bym był torturowany, bo mają pomagać telewizji namierzać mnie, określać moje położenie.
To prawdziwa kompromitacja stawiać człowieka, przeciwko któremu jest ogólnie sądownictwo polskie zamieszane najwyraźniej chyba nawet kryminalnie, a co najmniej w skandal z nielegalną uległością polityczną, przed takie sądy jako oskarżonego. To nie jest priorytet państwa (zamiast tego np. mogliby "zawiesić postępowanie ze względu na istnienie długotrwałej przeszkody dla jego prowadzenia" -- jest taka możliwość w kodeksie). Zwracam więc uwagę, w kontekście tego poddawania mnie pod osąd chyba przestępcom, na personalia Jakiego z Ministerstwa Sprawiedliwości (teraz ma chyba awansować na szefa "okręgu" warszawskiego... prezydenta Warszawy bodajże) oraz na to, że w tej polityczno-watykańskiej chyba nawet grupie przestępczej dobór ludzi do czegoś złego po nazwisku jest od dawien dawna przyjętą metodą. Nie jest to więc pewnie przypadek, lecz PiS-owska chamska nagonka.
Prokurator MM zatwierdził akt oskarżenia. Jedyny dowód mogący informować o jakimś przestępstwie w tej sprawie, który w przypadku tej sprawy zarazem też informuje, kto ma być sprawcą, jest na k. 72-73 (kopie: w opinii biegłego k. 174 s. 4 oraz ustami męża: k. 244), jest to mianowicie twierdzenie małżeństwa Andrzej Graff i Wanda Graff (kobieta pewnie powtarza po mężu, bo tylko z nim miałem do czynienia), że się do przestępstwa zrobienia zniszczeń w domu przyznawałem.
Ci właściciele jest to więc jedyne źródło dowodowe sprawy. Im zaś przeczę ja jako tutaj człowiek oskarżony.
Twierdzi się też (wyjaśnienia jakiegoś innego oskarżonego nonsensownie, ostatecznie nie przeszło to w tej sprawie), że byłem zainteresowany podsłuchami, ale to nie ma nic do rzeczy, ponadto wymieniłem też (zgodnie ze swym prawem) posadzkę w jednym z pokoi, bo jak podaję była wyjątkowo nierówna i uniemożliwiała korzystanie z pokoju, a właściciel nie chciał jej wymienić, nie było też zgody na narzucenie terminu - to jest ustalone i potwierdzone przeze mnie.
Podsumowując: ci właściciele jest to jedyne źródło dowodowe sprawy co do ewentualnego sprawstwa. Im zaś przeczę ja jako tutaj człowiek oskarżony.
Komentarz: W tego typu sytuacjach ("słowo przeciwko słowu", w dodatku tutaj nie ma tzw. dowodu bezpośredniego co do winy, prawie zawsze wymaganego), jak uczy się studentów, sprawy są przegrywane. Najłatwiej to pokazać na tej to zasadzie, że nawet pozew nie powinien być tutaj wygrany (tzn. sprawa cywilna). Porównanie do pozwu stosuję dlatego, że istnieje tendencja do przyjmowania niższego pułapu dowodowego w sprawach cywilnych, co np. ustawodawca wyraża pojęciem "domniemanie faktyczne", tj. zastępowanie dowodzenia wyciąganiem wniosków (w nauce twierdzi się, że potrzebne jest praktycznie niezawodne wnioskowanie, tym niemniej można bodajże pominąć jakieś bardzo bardzo nieprawdopodobne ewentualności). Poza tym konsekwencje, jakie ustawodawca wiąże ze skazaniem w postępowaniu karnym (skazanie na więzienie wyklucza np. bycie posłem, są też inne ograniczenia, jest Krajowy Rejestr Karny powszechnie wykorzystywany itd.), no i wreszcie też słynna zasada in dubio pro reo (w razie wątpliwości orzekać na korzyść oskarżonego), pokazują, że w każdym razie postępowanie karne powinno mieć wyższe pułapy dowodowe niż cywilne, trudniejsze jeszcze powinno być wygranie takiej sprawy.
Nie powinni więc tego nawet do sądu skierować, tylko umorzyć. Żeby kompromitacja była większa, sprawa ta jest kontynuacją tego oto skandalu (zatrzymanie osoby z ważnym, udokumentowanym prawem do lokalu, a potem oskarżenie jej za wchodzenie tam).
To jest
Film z przeglądem akt: Oto akta:
To prawdziwa kompromitacja stawiać człowieka, przeciwko któremu jest ogólnie sądownictwo polskie zamieszane najwyraźniej chyba nawet kryminalnie, a co najmniej w skandal z nielegalną uległością polityczną, przed takie sądy jako oskarżonego. To nie jest priorytet państwa (zamiast tego np. mogliby "zawiesić postępowanie ze względu na istnienie długotrwałej przeszkody dla jego prowadzenia" -- jest taka możliwość w kodeksie). Zwracam więc uwagę, w kontekście tego poddawania mnie pod osąd chyba przestępcom, na personalia Jakiego z Ministerstwa Sprawiedliwości (teraz ma chyba awansować na szefa "okręgu" warszawskiego... prezydenta Warszawy bodajże) oraz na to, że w tej polityczno-watykańskiej chyba nawet grupie przestępczej dobór ludzi do czegoś złego po nazwisku jest od dawien dawna przyjętą metodą. Nie jest to więc pewnie przypadek, lecz PiS-owska chamska nagonka.
Prokurator MM zatwierdził akt oskarżenia. Jedyny dowód mogący informować o jakimś przestępstwie w tej sprawie, który w przypadku tej sprawy zarazem też informuje, kto ma być sprawcą, jest na k. 72-73 (kopie: w opinii biegłego k. 174 s. 4 oraz ustami męża: k. 244), jest to mianowicie twierdzenie małżeństwa Andrzej Graff i Wanda Graff (kobieta pewnie powtarza po mężu, bo tylko z nim miałem do czynienia), że się do przestępstwa zrobienia zniszczeń w domu przyznawałem.
Ci właściciele jest to więc jedyne źródło dowodowe sprawy. Im zaś przeczę ja jako tutaj człowiek oskarżony.
Twierdzi się też (wyjaśnienia jakiegoś innego oskarżonego nonsensownie, ostatecznie nie przeszło to w tej sprawie), że byłem zainteresowany podsłuchami, ale to nie ma nic do rzeczy, ponadto wymieniłem też (zgodnie ze swym prawem) posadzkę w jednym z pokoi, bo jak podaję była wyjątkowo nierówna i uniemożliwiała korzystanie z pokoju, a właściciel nie chciał jej wymienić, nie było też zgody na narzucenie terminu - to jest ustalone i potwierdzone przeze mnie.
Podsumowując: ci właściciele jest to jedyne źródło dowodowe sprawy co do ewentualnego sprawstwa. Im zaś przeczę ja jako tutaj człowiek oskarżony.
Komentarz: W tego typu sytuacjach ("słowo przeciwko słowu", w dodatku tutaj nie ma tzw. dowodu bezpośredniego co do winy, prawie zawsze wymaganego), jak uczy się studentów, sprawy są przegrywane. Najłatwiej to pokazać na tej to zasadzie, że nawet pozew nie powinien być tutaj wygrany (tzn. sprawa cywilna). Porównanie do pozwu stosuję dlatego, że istnieje tendencja do przyjmowania niższego pułapu dowodowego w sprawach cywilnych, co np. ustawodawca wyraża pojęciem "domniemanie faktyczne", tj. zastępowanie dowodzenia wyciąganiem wniosków (w nauce twierdzi się, że potrzebne jest praktycznie niezawodne wnioskowanie, tym niemniej można bodajże pominąć jakieś bardzo bardzo nieprawdopodobne ewentualności). Poza tym konsekwencje, jakie ustawodawca wiąże ze skazaniem w postępowaniu karnym (skazanie na więzienie wyklucza np. bycie posłem, są też inne ograniczenia, jest Krajowy Rejestr Karny powszechnie wykorzystywany itd.), no i wreszcie też słynna zasada in dubio pro reo (w razie wątpliwości orzekać na korzyść oskarżonego), pokazują, że w każdym razie postępowanie karne powinno mieć wyższe pułapy dowodowe niż cywilne, trudniejsze jeszcze powinno być wygranie takiej sprawy.
Nie powinni więc tego nawet do sądu skierować, tylko umorzyć. Żeby kompromitacja była większa, sprawa ta jest kontynuacją tego oto skandalu (zatrzymanie osoby z ważnym, udokumentowanym prawem do lokalu, a potem oskarżenie jej za wchodzenie tam).
To jest
- sprawa opierająca się w kwestii mojej rzekomej winy wyłącznie o 2 "dowody" pochodne (rzekoma informacja ode mnie o sprawstwie, a także jeszcze bardziej pośrednio stwierdzona: o zamiarze) oraz żałosną nic nie znaczącą poszlakę, którą usiłuje się reklamować ("interesował się podsłuchami", stąd następnie ukuto pomówienie, wliczone do ww. 2 dowodów, że ja tłumaczę tworzenie szkód podsłuchami) -- wywnioskowanie z takiego materiału dowodowego przestępstwa powinno być uznane za rażące naruszenie art. 7 k.p.k. (obowiązku stosowania zasad prawidłowego rozumowania),
- sprawa naruszająca fundamentalną zasadę bezpośredniości,
- sprawa niezgodna z "zapewnianiem niezawisłości sądu" (i ogólnie praw człowieka), o którym mowa w art. 5 Konstytucji RP, bo najpierw to chyba powinni te sygnatury wyjaśnić (kto tym dyryguje i w jaki sposób, i dlaczego ma aż taki posłuch, i dlaczego mną się tak szczególnie zajmuje),
- sprawa z wybrakowanego aktu oskarżenia się tocząca (nie specyfikuje sposobu popełnienia przestępstwa),
- z nieporozumieniem co do tego, czy jest 1 czyn, czy jest ich wiele (bez udowodnionego prawa do stosowania art. 12 k.k. o zbiegu realnym przestępstw), bo najprawdopodobniej wiele i żaden nie jest aż taki duży, jak ten zarzucony (a przecież można skazać tylko za to, co się zarzuca -- zasada skargowości),
- sprawa bez udowodnionego zamiaru w odniesieniu do poszczególnych zarzucanych szkód powstałych działalnością kryminalną.
Film z przeglądem akt: Oto akta: