Sprawa ułożonego z fiskusem taksówkarza z Warszawy (inicjały KW), który mnie nielegalnie zatrzymał i dręczył cieleśnie [SR Warszawa-Wola]. Lekceważenie prawa, książek, czołowych postaci SN...
: sob paź 21, 2017 9:22 pm
Dodatkowo do uwalania sprawy przykładał też palec biegły psycholog, dopatrując się we mnie jako świadku jakichś rzekomych żałosnych dosyć problemów -- w sposób, który urągał prawidłowemu rozumowaniu, jak to pokazałem w apelacji (oczywiście przegranej), oraz licznym dowodom wystawianym przez psychiatrów na temat mego zdrowia (i to dokładnie z tamtego czasu). Dla sądu to wszystko nie miało znaczenia, tak, jak i stanowisko czołowych postaci sądownictwa i wszystkich książek w tym temacie (że do legalnego dokonania tzw. zatrzymania obywatelskiego konieczna jest oczywistość przestępstwa/wykroczenia, tzn. nie może ono budzić żadnych wątpliwości).
Sąd może uważa, że nielegalny czyn przestaje być przestępstwem tylko dlatego, że ktoś uroi sobie prawo, na mocy którego może go dokonać (i to w zakresie tak podstawowych dla porządku prawnego spraw, jak prawo do zatrzymania innej osoby). Oczywiście w tym wypadku dodatkowo człowiek działał wyjątkowo złośliwie i uparcie nie chciał współpracować, a tylko wykręcać mi ręce i szarpać mnie na spółkę z inną osobą zamiast uzyskać zapłatę po jej pobraniu z bankomatu. "Ciekawe", czy wszystkich ludzi potrzebujących wyjść gdzieś i wrócić w toku jazdy, a zapłacić na końcu (nie mających pieniędzy przy sobie ze względu na potrzebę pójścia do bankomatu), tez tak traktuje/traktował, tj. szarpaniną i przetrzymywaniem przez pół godziny do przyjścia Policji -- mimo braku jakiejkolwiek agresji czy odbiegania ze strony klienta.
Wszystko to jednak nie ma znaczenia; w sprawie był zatwierdzony dowód z nagrania całego incydentu oraz sporządzonego przeze mnie stenogramu, to też nie ma znaczenia - jedyne, co się liczy, to że sprawa jest przegrana. Koniecznie przegrana także w II instancji, nawet nie mam na ten temat uzasadnienia. Co tam jakieś głupie analizowanie problemów z orzeczeniem! Na pewno ich nie ma, przegrane, te całe kartki zapisane paragrafami i argumentami przeze mnie (książka grubości chyba z 80 stron, w tym sporo na krytykę biegłej jako kompletnie nierzetelnej, a także powoływanie się na najlepsze autorytety i powszechnie przyjęte zasady) to tylko jakieś zupełne bzdury dla sądu okręgowego. Orzeczenie absolutnie należało uchylić, ponieważ było niepoprawne, a sąd rozpatruje taką sprawę w granicach apelacji, tj. w granicach podstaw zaskarżenia. Absolutnie niepoprawne było już choćby twierdzenie o tym, że urojone prawo do czynienia czegoś (nie udowodniono zresztą, że ten taksówkarz wierzył w to prawo), które można by tłumaczyć co najwyżej nieznajomością prawa, wybawia od odpowiedzialności karnej. Również i inne problemy wytknięte orzeczeniu nadawały się do uwzględnienia, materiał dowodowy do skazania był, zresztą już w I instancji sąd w istocie przyznał, że zatrzymanie było nielegalne, w związku z czym należało to uważać za ustalone, gdyż nie było skarżone akurat to ustalenie.
Sprawa jest poniekąd pokazana na blogu, tu tylko link do YouTube: https://www.youtube.com/watch?v=szyJDs0les8 (polecam też rozwinąć sobie tekst pod filmem klikając "SHOW MORE" czy coś takiego na YouTube, pod filmem).
Sprawę następnie, po drugiej instancji, krył także Rzecznik Praw Obywatelskich czy raczej jego biuro (w toku jest skarga na ten temat). Jak widać p. poseł dr Adam Bodnar zalicza się do takich, którzy najpierw coś cenią (podczas jego pracy w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka), potem stosownie do chwilowej potrzeby zmieniają oblicze i twierdzą, że jednak wcale nie jest tak, iż skoro ktoś zatrzymuje drugą osobę bezprawnie, to popełnia przestępstwo. Najpierw były tylko 2 możliwości, co w sumie brzmi rozsądnie, bo jak tu takie rzeczy odpuszczać, teraz już sprawa jednak nie jest tak oczywista, bo z problemem zgłosił się Piotr Niżyński. (Sądy uznały bezsprzecznie, że choć zatrzymanie było nielegalne, to oskarżony był w jakimś błędzie i to go wybawiło.)
Sąd może uważa, że nielegalny czyn przestaje być przestępstwem tylko dlatego, że ktoś uroi sobie prawo, na mocy którego może go dokonać (i to w zakresie tak podstawowych dla porządku prawnego spraw, jak prawo do zatrzymania innej osoby). Oczywiście w tym wypadku dodatkowo człowiek działał wyjątkowo złośliwie i uparcie nie chciał współpracować, a tylko wykręcać mi ręce i szarpać mnie na spółkę z inną osobą zamiast uzyskać zapłatę po jej pobraniu z bankomatu. "Ciekawe", czy wszystkich ludzi potrzebujących wyjść gdzieś i wrócić w toku jazdy, a zapłacić na końcu (nie mających pieniędzy przy sobie ze względu na potrzebę pójścia do bankomatu), tez tak traktuje/traktował, tj. szarpaniną i przetrzymywaniem przez pół godziny do przyjścia Policji -- mimo braku jakiejkolwiek agresji czy odbiegania ze strony klienta.
Wszystko to jednak nie ma znaczenia; w sprawie był zatwierdzony dowód z nagrania całego incydentu oraz sporządzonego przeze mnie stenogramu, to też nie ma znaczenia - jedyne, co się liczy, to że sprawa jest przegrana. Koniecznie przegrana także w II instancji, nawet nie mam na ten temat uzasadnienia. Co tam jakieś głupie analizowanie problemów z orzeczeniem! Na pewno ich nie ma, przegrane, te całe kartki zapisane paragrafami i argumentami przeze mnie (książka grubości chyba z 80 stron, w tym sporo na krytykę biegłej jako kompletnie nierzetelnej, a także powoływanie się na najlepsze autorytety i powszechnie przyjęte zasady) to tylko jakieś zupełne bzdury dla sądu okręgowego. Orzeczenie absolutnie należało uchylić, ponieważ było niepoprawne, a sąd rozpatruje taką sprawę w granicach apelacji, tj. w granicach podstaw zaskarżenia. Absolutnie niepoprawne było już choćby twierdzenie o tym, że urojone prawo do czynienia czegoś (nie udowodniono zresztą, że ten taksówkarz wierzył w to prawo), które można by tłumaczyć co najwyżej nieznajomością prawa, wybawia od odpowiedzialności karnej. Również i inne problemy wytknięte orzeczeniu nadawały się do uwzględnienia, materiał dowodowy do skazania był, zresztą już w I instancji sąd w istocie przyznał, że zatrzymanie było nielegalne, w związku z czym należało to uważać za ustalone, gdyż nie było skarżone akurat to ustalenie.
Sprawa jest poniekąd pokazana na blogu, tu tylko link do YouTube: https://www.youtube.com/watch?v=szyJDs0les8 (polecam też rozwinąć sobie tekst pod filmem klikając "SHOW MORE" czy coś takiego na YouTube, pod filmem).
Sprawę następnie, po drugiej instancji, krył także Rzecznik Praw Obywatelskich czy raczej jego biuro (w toku jest skarga na ten temat). Jak widać p. poseł dr Adam Bodnar zalicza się do takich, którzy najpierw coś cenią (podczas jego pracy w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka), potem stosownie do chwilowej potrzeby zmieniają oblicze i twierdzą, że jednak wcale nie jest tak, iż skoro ktoś zatrzymuje drugą osobę bezprawnie, to popełnia przestępstwo. Najpierw były tylko 2 możliwości, co w sumie brzmi rozsądnie, bo jak tu takie rzeczy odpuszczać, teraz już sprawa jednak nie jest tak oczywista, bo z problemem zgłosił się Piotr Niżyński. (Sądy uznały bezsprzecznie, że choć zatrzymanie było nielegalne, to oskarżony był w jakimś błędzie i to go wybawiło.)