WSA+NSA: IV SAB/Wa 398/16 - ślepe wmawianie mi tematu skargi + złośliwy błąd naukowy. "UWALAĆ SPRAWY MOŻLIWIE WCZEŚNIE, BEZ WNIKANIA". Nie oddalono, ODRZUCONO. Temat: nienadanie apostille

Skandaliczne orzeczenia lub zachowania sądów. W sprawach Piotra Niżyńskiego. Czy z naszych podatków utrzymujemy darmozjadów, a politycy i tak wygrają, co zechcą?
piotrniz
Site Admin
Posty: 430
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

WSA+NSA: IV SAB/Wa 398/16 - ślepe wmawianie mi tematu skargi + złośliwy błąd naukowy. "UWALAĆ SPRAWY MOŻLIWIE WCZEŚNIE, BEZ WNIKANIA". Nie oddalono, ODRZUCONO. Temat: nienadanie apostille

Post autor: piotrniz »

Akta sfilmowane można oglądać na YouTube na https://www.youtube.com/watch?v=cAFtM2tiivk i https://www.youtube.com/watch?v=8-dHxVdy2eg (to drugie skupia się na wskazywaniu nonsensowności odrzucenia skargi, poza tym widać tam też sygnaturę I OZ 435/17 w NSA w lewym górnym rogu począwszy od sekundy 2:16): Wideo pokazuje przegląd 2 różnych spraw -- proszę przewinąć czas do chwili 6:30 (którą więc trzzeba znaleźć), aby zobaczyć sprawę omawianą w niniejszym artykule, a nie inną.
Na filmie wskazaniem palca zaakcentowałem nazwisko jakiejś sekretarki: "Weiher", co -- przy czytaniu z niemiecką (przynajmniej w pierwszej sylabie) wymową -- brzmi jak Majcher, a więc dyrektor ośrodka TVP Warszawa (dawniej: kanał WOT), tego, który mnie podobno śledzi i poddaje torturze (nierzadko jeszcze dodatkowemu wyżywaniu się), załatwia lewe wyroki w sądach itd.
Poza tym sygnatura (numer) tej sprawy jest ustawiona: o 50 większa od innej sprawy (348/16), która z kolei szła w parze z apelacją karną (1348/16) w jakiejś sprawie z mojego oskarżenia prywatnego. Jest to pokazane na filmie, a także omówione na blogu http://www.bandycituska.pl we wpisie z 23.05.2017. Wskazuje to na specjalne traktowanie akurat mnie przez sekretarki. Pewnie cały lub prawie cały ten sąd jest zamieszany w nielegalne szpiegowanie i pomaganie w nim -- już przechadzając się po jego parterze widać, że pani z kasy pracuje zawsze z wyjątkiem ostatniego dnia miesiąca, kiedy to pracuje o 3-4 godziny krócej, z czego można wnioskować, że wtedy akurat mnie śledzi, bo niby co innego miałaby robić i czemu akurat wtedy jej etat miałby się nie realizować (skoro wiadomo, że w sądach generalnie ten problem śledzenia mnie jest, na co wskazują ww. kwestie oraz słowa spikerów). A zatem skoro raz w miesiącu 4 godziny (połowa dnia roboczego), a miesiąc ma np. 25-26 dni roboczych, to ludzi "pracujących" przy śledzeniu musi być 52, czyli pewnie większość sądu, jeśli nie w ogóle cały ten sąd. To tak na marginesie, bo pewnie też ucisk kontroli skarbowej dał się we znaki -- sama rozbrzmiewająca w budynku tortura to, jak widać, dla nich za mało, jeśli chodzi o wymagania.

OBJAŚNIENIE PRZEDMIOTU ZGŁOSZONEJ PRZEZE MNIE SPRAWY:
Ministerstwo Spraw Zagranicznych -- wbrew (moim zdaniem) istniejącemu w tym przypadku obowiązkowi prawnemu -- nie chciało nałożyć tzw. klauzuli apostille na dokumencie, który uważałem (i to chyba w tym przypadku zgodnie z orzecznictwem NSA) za urzędowy, bo pochodzący od władzy publicznej i wydany na podstawie prawa. Wielokrotnie w ministerstwie załatwiałem apostille, ale wcześniej tylko na dokumentach od notariuszy i tłumaczy przysięgłych, a tym razem był jakiś z sądu, opieczętowany i podpisany w wypełnieniu obowiązku przewidzianego bodajże Regulaminem Sądu Najwyższego czy Ustawą o dostępie do informacji publicznej (nota bene nr 112 w dzienniku ustaw).
Podstawą prawną do nadania apostille (tzn., w praktyce, wpięcia kartki z odpowiednią pieczęcią i skrótową charakterystyką dokumentu, potwierdzającej autentyczność podpisu na dokumencie i to, w jakim charakterze działał jego sygnatariusz) było prawo międzynarodowe - Konwencja haska (część krajowego porządku prawnego, zgodnie z art. 91 ust. 1 naszej Konstytucji).
Sprawa więc, jak by się wydawało, bardzo nadająca się do rozpatrzenia w takim sądzie -- sądzie administracyjnym (art. 3 § 2 pkt 4 p.p.s.a.), a właśnie niezbyt na miejscu w sądzie cywilnym ze względu na brak czynu niedozwolonego (konkretnej szkody materialnej) -- chyba że by się dopatrywać nieco pod lupą jakiegoś dobra osobistego w postaci "godności i poczucia pewności oraz bezpieczeństwa tego, że się będzie właściwie potraktowanym" (np. w sprawie I CSK 358/07 SN dopatrzył się takiego dobra osobistego). W sądach administracyjnych natomiast co do zasady można też zażądać zasądzenia jakiegoś zadośćuczynienia nie wyliczonego dokładnie na podstawie dokumentów, niejako więc "nawiązki na rzecz pokrzywdzonego" o charakterze represyjnym (albo też, na podstawie tego samego przepisu, grzywny dla organu jednoosobowego - osoby fizycznej, a więc zapłaty na konto Skarbu Państwa). Odsyłam w tej materii do ustawy "Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi" (taka szansa na zasądzenie okrągłej, poniekąd na oko nawet przez sędziego dobranej sumy występuje też w sprawach cywilnoprawnych o zadośćuczynienie za naruszenie dobra osobistego, np. także w sprawach o to przeciwko Skarbowi Państwa). W każdym razie dużo bardziej do ścigania takich naruszeń prawa z samej istoty tego, jak skonstruowane jest postępowanie, nadają się, jak by się wydawało, sądy administracyjne, jest to temat stanowiący rdzeń ich codziennych zainteresowań, w każdym razie w myśl ustawy -- prawo powinno tu być po mojej stronie. W art. 3 § 2 pkt 4 Prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi czytamy:
Kontrola działalności administracji publicznej przez sądy administracyjne obejmuje orzekanie w sprawach skarg na inne niż decyzje i postanowienia czynności z zakresu administracji publicznej dotyczące uprawnień lub obowiązków wynikających z przepisów prawa (...).
Jak zaś wygląda praktyka? Sąd administracyjny -- najpierw niższego szczebla, czyli wojewódzki, następnie Naczelny Sąd Administracyjny, czyli krajowa centrala w takich sprawach i instancja ostateczna -- stwierdził szybkościowo, bez rozpatrywania sprawy na rozprawie, że to się w ogóle nie nadaje do rozpoznawania przez sąd administracyjny. Ja w swoich pismach przytaczałem kilka definicji administracji publicznej pochodzących z książek, ale żadna z nich nie pozwalała uznać, że nałożenie apostille przez Ministerstwo (czy Ministra) Spraw Zagranicznych nie nadaje się do uznania za czynność z tego zakresu. Co więcej, sama skarżona czynność może nie być przewidziana przepisami prawa. Przecież właśnie dlatego ludzie typowo idą do sądów, że ich potraktowano nielegalnie -- a więc sprzecznie z prawem, a nie w oparciu o nie. Czynność (nie będąca wydaniem papierowego orzeczenia), by mogła być zaskarżona w trybie administracyjnym, musi tylko dotyczyć uprawnień lub obowiązków wynikających z przepisów prawa, a więc istnieje pewien zbiór tematów, szerszy niż sam tylko zbiór tego, co legalne, które w jakiejś relacji do uprawnień i obowiązków ustawowych pozostają i dlatego podlegają kognicji sądu administracyjnego.

Poniżej, dla wyrobienia sobie zdania przez czytelnika, przytaczam przykładowe definicje administracji publicznej pochodzące z książek, a więc ze świata wyższych uczelni (prawa, a w dodatku w odniesieniu do administracji publicznej, uczono u nas już co najmniej w XIX w. i mieliśmy od tego już wtedy profesorów):
Administracja publiczna jest to przejęte przez państwo i realizowane przez jego zawisłe organy, a także przez organy samorządu terytorialnego, zaspokajanie zbiorowych i indywidualnych potrzeb obywateli wynikających ze współżycia ludzi w społecznościach.
(J. Boć: "Administracja publiczna", Kolonia Limited, Wrocław 2003, s. 8)
Podobnie K. Sobczak, H. Izdebski, M. Kulesza, I. Lipowicz. Przykładowo wg I. Lipowicz:
Administracja jest to system złożony z ludzi, zorganizowany w celu stałej i systematycznej skierowanej ku przyszłości realizacji dobra wspólnego jako misji publicznej polegającej głównie (choć nie wyłącznie) na bieżącym wykonywaniu ustaw, wyposażonych w tym celu we władztwo państwowe oraz środki materialno-techniczne.
Administrację określić możemy najogólniej jako planowaną i stało działalność dla zaspokojenia potrzeb. Jeżeli działalność ta będzie miała na celu zaspokojenie potrzeb państwa lub innego związku prawa publicznego, wtedy będziemy mieli do czynienia z administracją publiczną. Zasady normujące tę działalność to właśnie prawo administracyjne. Pozostaje ono w bardzo ścisłym związku z prawem państwowym. Zaspokajanie potrzeb jednostki prywatnej lub też państwa, gdy działa ono jako jednostka prywatna (prowadząc np. jakieś przedsiębiorstwa), jest administracją prywatną. Działalność ta podlega przepisom prawa prywatnego.
(B. Wasiutyński: "Prawo administracyjne", Towarzystwo "Bratnia pomoc" Stud. Uniwersytetu J. Piłsudskiego, Warszawa 1936, s. 3-4. Cytowałem za jeszcze innym podręcznikiem, który się na tę definicję powołuje.)
Powyższe objaśnienia są zacytowane na filmie od 3:00 do 3:13, w ramach sprawy IV SAB/Wa 348/16. W sprawie tutaj omawianej zresztą skopiowano sporą, kluczową część uzasadnienia z tamtej, w ogóle we wszystkich moich 4 (w tym jedna była o nadaniu klauzuli wykonalności w urzędzie skarbowym) kopiowano między sprawami to uzasadnienie, więc na pewno mieli okazję się zapoznać. Poniżej jeszcze inne typowo spotykane w podręcznikach definicje (proszę uważać na podręczniki po 2016, może zostaną jakoś "dostosowane" za sprawą naczelników urzędów skarbowych... autorzy też przecież zaliczają się do ludzi zarabiających poza stosunkiem pracy, więc może też mają układ...):
Administracja to ta działalność państwa, która nie jest ustawodawstwem ani sądownictwem.
(Walter Jellinek, Otton Mayer, tzw. definicja "Wielkiej Reszty". Podobnie u E. Iserzona).
Administracja jest to ta działalność państwa, której przedmiotem są sprawy administracyjne, albo inaczej zadania i kompetencje w zakresie władzy wykonawczej.
(E. Ochendowski. Zauważmy, że "administracja" kojarzy się z "zarządzaniem", więc oczywiście taka jest rola władzy wykonawczej.)
Mnóstwo tych definicji jest w Internecie, choćby nawet na https://pl.wikipedia.org/wiki/Administracja_publiczna. Jak myślicie, którą z nich stosował sąd administracyjny? Może żadną? Może liczył się już tylko naczelnik urzędu skarbowego w tym orzekaniu, chyba że innego równego sobie partnera do dyskusji znaleźli?

Zarazem sąd uparcie wmawiał mi, że skargę do WSA złożyłem na co innego niż było w niej napisane: na sposób rozpatrzenia skargi dyscyplinarnej (skargi do samego organu, który coś zrobił źle), a nie na podstawowy problem, jakim było naruszenie prawa przez odmowę nadania klauzuli apostille. (Dzięki temu następnie powołano się na stare orzecznictwo, chyba nawet z lat 70-tych... że takie pisma kończące obsługę skargi wewnętrznej w organie państwowym nie nadają się do obsługi w sądzie administracyjnym.) A ja przecież te akta skargi wewnętrznej przysłałem tylko po to, by udowodnić istnienie problemu (dzięki niej organ musiał się jakoś ustosunkować), każdy dokument to przecież krok do przodu pod względem dowodów, zwłaszcza zaś taki, na który zgodnie z ustawami trzeba odpowiedzieć w ciągu miesiąca. Podkreślam, że w samej skardze oraz we wniosku o przyznanie pomocy prawnej (zwolnienia z kosztów, prawnika z urzędu) podawałem właściwy przedmiot skargi: brak nadania apostille w MSZ. A z drugiej strony: przecież nie powinno być tak, że wniesienie skargi dyscyplinarnej przekreśla szansę na skarżenie się do WSA. Zgodnie z Konstytucją nikomu nie można zamykać sądowej drogi dochodzenia naruszonych wolności lub praw (art. 77 ust. 2). Co więcej, sąd przecież nigdy nie pyta skarżącego, czy ten występował z jakimiś skargami do samego organu, czy tylko od razu do WSA. Gdyby tak zaczęto to badać, a "słusznym" był pogląd, że samo istnienie skargi "dyscyplinarnej" odbiera prawo do skarżenia się do WSA, to mnóstwo skarg w istocie osądzonych i wygranych trzeba by uznać za niedopuszczalne. Jest to absurd; zresztą sposób uzasadnienia orzeczenia wskazywał tylko na to, że po prostu uznano za skarżoną czynność sposób rozpatrzenia wspomnianej "dyscyplinarnej" skargi do organu, a nie, że uznano co innego za niemożliwe, a to za jedyną opcję. Wojewódzki Sąd Administracji i Naczelny Sąd Administracyjny stosowały więc w uzasadnieniu swych postanowień nieuczciwy trik erystyczny zwany mutatio controversiae -- zmiana przedmiotu sporu. Było to w świetle zamiaru "uwalenia" sprawy nieodzowne, gdyż inaczej trudno byłoby się wytłumaczyć z odrzucenia skargi -- nieprzyjęcia jej do rozpoznania, tym bardziej, że co do zasady uchybienie terminowi do wniesienia skargi jest wybaczalne, a sąd ma prawo tylko domagać się dowodu wniesienia wezwania organu do naruszenia prawa, natomiast np. uchybienie terminowi do zrobienia tego nie jest przez ustawę wprost traktowane jako jakiś przewidziany powód do odrzucenia skargi. Poza tym, powtórzę, z punktu widzenia równego traktowania ludzi znających się na prawie oraz laików w tej dziedzinie drobny poślizg czasowy przy wnoszeniu skargi jest do wybaczenia (ustawa przewiduje taką możliwość).
Także: bez krętactwa nie napisano by nawet żadnego choćby pozornie przekonującego uzasadnienia.
Wszelako to właśnie o takim przekręcaniu, wmawianiu mi innego tematu sprawy było tutaj moje zażalenie (a tymczasem poniżej widać jego rezultaty). Od tego się w nim odwoływałem, a napisałem je osobiście.
Powtórzę ponadto, że "odrzucenie" jest to coś innego niż "oddalenie" jakiegoś wniosku (czy skargi) przez sąd: znaczy to typowo tyle, że nie został on przyjęty do merytorycznego rozpoznania (skarga "została odrzucona" znaczy więc tyle, co "odpadła w przedbiegach").

W sprawie było z mojej strony jakieś ścisłe, wymagane przez ustawę, wezwanie do usunięcia naruszenia prawa (dokument tak zatytułowany), ale na filmie go nie widać, bo akta przeglądam tylko wybiórczo. Było nieco spóźnione, ale to być może do wybaczenia (zwłaszcza zważywszy na to, że przede wszystkim wcale nie jest tak oczywiste, którego dnia miało miejsce zarzucane naruszenie -- tu przydałaby się rozprawa). Nie o tym w ogóle były postanowienia z sądu.

Poniżej treść orzeczeń z uzasadnieniami:
10001.jpg
10001.jpg (139.68 KiB) Przejrzano 19799 razy
10002.jpg
10002.jpg (78.75 KiB) Przejrzano 19799 razy
10003.jpg
10003.jpg (70.24 KiB) Przejrzano 19799 razy
10004.jpg
10004.jpg (144.04 KiB) Przejrzano 19799 razy
10005.jpg
10005.jpg (166.41 KiB) Przejrzano 19799 razy
10006.jpg
10006.jpg (76.85 KiB) Przejrzano 19799 razy
10007.jpg
10007.jpg (130.52 KiB) Przejrzano 19799 razy
10008.jpg
10008.jpg (161.33 KiB) Przejrzano 19799 razy
10009.jpg
10009.jpg (73.12 KiB) Przejrzano 19799 razy
10010.jpg
10010.jpg (152.49 KiB) Przejrzano 19799 razy
10011.jpg
10011.jpg (159.16 KiB) Przejrzano 19799 razy
10012.jpg
10012.jpg (155.54 KiB) Przejrzano 19799 razy
10013.jpg
10013.jpg (170.79 KiB) Przejrzano 19799 razy
10014.jpg
10014.jpg (163.1 KiB) Przejrzano 19799 razy
10015.jpg
10015.jpg (69.9 KiB) Przejrzano 19799 razy
TUTAJ NASTĘPNIE BARDZO PROTESTOWAŁEM W ZAŻALENIU PRZECIWKO TAKIEMU POTRAKTOWANIU MOJEJ SPRAWY. Skarga była skargą na Ministerstwo opartą na nienadaniu przezeń klauzuli apostille, co jest obowiązkiem prawnym, a nie skargą na jakieś tam zawiadomienie kończące postępowanie skargowe. Tej skargi mogłoby nie być, a fakt, że zaistniała (czy raczej przede wszystkim fakt, że przysłałem jej dokumentację -- a to jedynie w celach dowodowych, by wykazać, że problem miał miejsce: inaczej przecież z racji przewlekłości działania sądów organ mógłby po prostu o tym zapomnieć), nie zmienia też postaci rzeczy w zakresie obowiązków skarżonego organu. Nadmienić trzeba, że organem skarżonym musiałby być Minister (adresat skarg i podmiot zobowiązany na mocy powszechnie obowiązującego prawa, zgodnie z k.p.a.) a nie Ministerstwo, gdyby ta sprawa dotyczyła mej skargi do ministra na ministerstwo, na której zaistnienie się tu sądy powoływały.
Gdy będę miał więcej czasu wstawię tu to zażalenie, póki co widać je na filmach wideo.
10016.jpg
10016.jpg (54.85 KiB) Przejrzano 19799 razy
10017.jpg
10017.jpg (141.49 KiB) Przejrzano 19799 razy
10018.jpg
10018.jpg (152.18 KiB) Przejrzano 19799 razy
10019.jpg
10019.jpg (102.79 KiB) Przejrzano 19799 razy
Sprawę można też oglądać w archiwum NSA na ich stronie www: http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/38C7A5B910.
piotrniz
Site Admin
Posty: 430
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

WSA+NSA: IV SAB/Wa 398/16 - ślepe wmawianie mi tematu skargi + złośliwy błąd naukowy. "UWALAĆ SPRAWY MOŻLIWIE WCZEŚNIE, BEZ WNIKANIA". Nie oddalono, ODRZUCONO. Temat: nienadanie apostille

Post autor: piotrniz »

Na marginesie trzeba zaznaczyć, że w powyższej sprawie, ze względu na to, że miałem prawo do skargi do NSA, nie było legalnych podstaw, by w ogóle udzielić odpowiedzi w trybie skargowym na moje pismo. Zamiast tego należało je potraktować jako wezwanie do usunięcia naruszenia prawa, które jeszcze do niedawna (jeszcze z rok-dwa lata temu) było przewidziane w Prawie o postępowaniu przed sądami administracyjnymi jako konieczny etap poprzedzający wniesienie skargi do sądu administracyjnego (w przypadkach, gdy nie ma uregulowanej przepisami k.p.a. decyzji lub postanowienia): najpierw próbuje się nakłonić organ do zmiany swego stanowiska, następnie, jeśli on tego nie czyni mimo przysłania Wezwania, przysługiwała skarga do sądu administracyjnego.

Cytując Wojewodę Mazowieckiego (czyli osobę działającą z ramienia rządu) i jego pismo http://mazowieckie.pl/download/1/35560/ ... 2015LP.pdf (patrz też kopia Google): "Analiza dalszych przepisów kodeksu postępowania administracyjnego, w tym przepisów art. 233, 234 oraz 235 k.p.a., prowadzi do wniosku, że czynności postępowania skargowego nie mogą zastępować regularnej procedury sądowej, administracyjnej, uwalniać od ich wymagań i rygorów (...). Właśnie w ten sposób realizowana jest tzw. zasada jednotorowości proceduralnej, która powinna być przestrzegana przez organy rozpatrujące skargi (...) POSTĘPOWANIE SKARGOWE jako odrębny rodzaj postępowania ZOSTANIE [=ma prawo być] URUCHOMIONE, GDY SKARGA (...) NIE MOŻE STANOWIĆ PODSTAWY wniesienia powództwa lub wniosku czy skargi zmierzających do WSZCZĘCIA POSTĘPOWANIA SĄDOWEGO (por. wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z dnia 27 kwietnia 2010 r., sygn. akt VII SAB/Wa 13/10, orzeczenia.nsa.gov.pl)."
Wykropkowałem tu jeszcze kilka innych rzeczy, którymi pismo zatytułowane "skarga" musi nie móc być, by można było je uznać za pismo wszczynające postępowanie skargowe.
Zważywszy wobec tego na to, że WSA w ogóle nie miał prawa uważać tego, co miało miejsce, za legalne postępowanie skargowe (bo to jest ostateczność, gdy nie pasuje żadna inna formuła prawna załatwienia danego problemu), a odpowiedzi na nie - za odpowiedź kończącą takie postępowanie, a ponadto zważywszy na to, że ja wcale nie odpowiedź kończącą postępowanie skargowe zaskarżałem do WSA, tylko odmowę wykonania innej czynności z dziedziny administracji publicznej: nadania apostille, która to już pierwotnie miała miejsce (mam prawo to zaskarżyć, a przepisy Prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi tego nie wykluczają), to WSA i NSA ewidentnie złamały prawo i moim zdaniem tylko wysłużyły się politycznie swoim karmicielom i koruptorom. Później to jeszcze powtórzyły w 2 innych sprawach, stosując praktycznie identyczne uzasadnienie odrzucenia skargi, jak pokazuje to forum.
ODPOWIEDZ